Data zakupu: 7 maja 2025 roku
Amplifier, po wydaniu w 2017 roku takiej sobie płyty Trippin' with Dr Faustus i składaka Intro w 2018 (świetny, niestety wydany tylko w postaci cyfrowej) zamilkł na długie lata i powrócił w zmienionej postaci w 2023 roku (mini-album Hologram). Z całego zespołu pozostało tylko dwóch muzyków - lider i twórca całej muzyki Sel Balamir, grający na wszystkich instrumentach oprócz perkusji, oraz Matt Brobin - perkusista, który razem z Selem założył zespół pod koniec lat 90-tych. Co ciekawe na koncertach też grają tylko we dwóch - Sel dwoi się i troi obsługując gitarę, miliony efektów gitarowych, klawisze i dodatkowo śpiewając. Dość kosmiczne, ale wykonalne, jak widać.
Gargantuan to już ich ósmy album. Poprzednie to:
Jakoś poprzednie 3 nie bardzo mi podeszły, tak samo jak Insider. Co innego najnowsza płyta. Nadal mamy długie kompozycje pełne znakomitych melodii. Zmianą jest położenie nacisku na elektronikę - większość nagrań opiera się na jakichś zapętlonych motywach syntezatorowych, a gitara często tworzy jedynie tło. Z braku basisty większość partii basowych jest elektroniczna - co nie przeszkadza w odbiorze, choć czasami przydałoby się więcej gitarowego basu. Ale w takich nagraniach jak Gateway, Blackhole, King Kong czy Pyramid wypada to naprawdę dobrze. W ogóle prawie cały album jest dobry, są tu takie perełki jak Blackhole z dominującym, gościnnym, żeńskim wokalem niejakiej Novy, piękna ballada Long Road, potężny i powolny King Kong i czy atakujący podwójną stopą Gateway. Najsłabiej wypada trio Pyramid-Entity-Guilty Pleasure - o ile początek jest naprawdę niezły, to już Entity razi chaosem i brakiem pomysłu. A Guilty Pleasure, najdłuższy na płycie, wypada blado i jest zdecydowanie za długi. Dodatkowym minusem jest produkcja - niestety, Sel padł ofiarą "loudness war" - wszystko jest głośne, na jednym poziomie, brakuje przestrzeni i klarowności... Trochę szkoda, dałoby to więcej powietrza płycie. No i brakuje sensownych przerywników w postaci np. ballady w środku płyty...
Płyta została wydana przez wytwórnię Sela, Rockosmos. Wydanie jest bardzo minimalistyczne - brakuje książeczki, jakichś większych opisów, informacji, dodatkowych zdjęć. Co ciekawe - nawet nazwa zespołu pojawia się jedynie w napisach pod tray'em, nigdzie indziej jej nie ma. Dziwaczne. Ale nawet estetyczne.
Istnieje też drugie wydanie kompaktowe, które zawiera wszystkie nagrania z winyla. Jest tam krótkie, niespełna 2-minutowe intro oraz dwa utwory dodatkowe. Jeden to spokojne granie elektroniczne, taki przrywnik, natomiast drugie to utwór tytułowy, ciągnący się przez prawie 13 minut - w sumie to tylko perkusja i gitarowe plamy, bez wokalu. Nic ciekawego, dlatego zakupiłem regularną wersję płyty.
Ocena: 3/5