środa, 28 grudnia 2022

Fluke - Tosh #2 (1995)

Data zakupu: 27 grudnia 2022 roku

Drugi singiel promujący album Oto. Wybrałem do kolekcji część drugą singla, zawierającą wyłącznie remiksy dokonane przez innych artystów. Mamy więc dwa miksy autorstwa Fila Brazillia - mocniejszy i łagodniejszy - oba bardzo fajne, szczególnie ten drugi przypadł mi do gustu. Pierwszy miks (mam go już na składaku B2) jest zbyt repetytywny i długo się rozkręca. Oba mają za to to charakterystyczne brzmienie Fila Brazillia - lekko jazzowe, lekko elektroniczne. Jest też miks bardziej tradycyjny, zbliżony do electro - Mantronika. Ale najciekawsze kryje się na końcu. To nie jest miks, tylko raczej cover, gdyż zagrany i zaśpiewany został przez rockowy zespół Shriekback. Mamy więc gitary, perkusję, bas - normalny kawałek gitarowy. I w dodatku bardzo fajny! Zdecydowanie lubię takie akcje.

Wydanie skromne. Długo nie wiedziałem co jest na okładce - a to negatyw zdjęcia odpływu w zlewie i wody wpływającej do niego... Pudełko trafiło mi się pęknięte - trzeba będzie wymienić...

Ocena: 2/5 




środa, 21 grudnia 2022

Various Artists - Sliver (1993)

Data zakupu: 9 grudnia 2022 roku

W 1993 roku, po sukcesie Nagiego instynktu, Sharon Stone była na topie, więc kolejny film z jej udziałem, Sliver, cieszył się sporym powodzeniem. Sam byłem na nim w kinie. I o ile film okazał się być dość słabym, erotycznym kryminałem, to ścieżka dźwiękowa z niego zachwyciła widzów. Pamiętam szczególnie, jak byłem zauroczony utworem grającym na napisach końcowych, który brzmiał "niczym Enigma". Potem okazało się, że to faktycznie był nowy utwór Enigmy, Carly's Song, stworzony specjalnie do tego filmu. Był to pierwszy nowy utwór projektu od 2 lat, więc, jako fan, zakupiłem kasetę piracką ze ścieżką dźwiękową do tego obrazu (oficjalnie była to kaseta siostry, z którą zresztą byłem na tym filmie).

A na płycie znalazło się wiele znakomitych nagrań. Oprócz już mi wcześniej znanych utworów (Unfinished Sympathy Massive Attack, Oh Carolina Shaggy'ego, Can't Help Falling in Love UB40 - ten ostatni, cover Elvisa Presleya, był kolejnym wielkim przebojem UB40), odkryłem paru wykonawców, którzy już niedługo mieli się stać jednymi z moich ulubionych. Fluke zaprezentował się świetnym singlem Slid, a The Young Gods swoim klasykiem Skinflowers (to jedna z dwóch ścieżek dźwiękowych do amerykańskiego obrazu na której znajdziemy TYG - druga to Showgirls i utwór Kissing the Sun). Oprócz tego polubiłem też kawałki Bigod 20 (fajnie mroczne dark electro), Lords of Acid (perwersyjne techno) czy Neneh Cherry (przyjemny trip-hop). Oczywiście bardzo polubiłem też dwa nowe utwory Enigmy, jeden z beatem, drugi w wersji ambientowej. Pozostałe utwory (Heaven 17, Aftershock i Verve) już średnio mi przypadły do gustu, ale nie są złe. W sumie wyszedł zgrabny album, choć niektóre rzeczy po latach już nie robią wrażenia (UB40, Shaggy).

Wydanie mam trochę inne, niż na kasecie, gdyż tutaj dodano jeden kawałek Enigmy więcej (Principles of Lust). We wkładce nic ciekawego - informacje o nagraniach, parę fotosów...

Ocena: 2/5 








środa, 14 grudnia 2022

Yello - Squeeze Please Remixes (2000)

Data zakupu: 29 listopada 2022 roku

W 1999 roku ukazał się singiel Squeeze Please promujący album Motion Picture. Natomiast w 2000 roku wyszła ta płytka - z dodatkowymi remiksami. Tak naprawdę oba te single są słabe - większość remiksów jest albo house'wa albo trance'owa. Jedynym rodzynkiem jest miks De-Phazz - z jazzowym feelingiem, z dodanymi dęciakami - bardzo przyjemny miks, szkoda, że tylko w wersji radiowej (ale pełna wersja, która ukazała się na winylu jest zaledwie 20 sekund dłuższa). Oprócz tego mamy house'wy miks Wackside - bez szału (ale za to w 3 wersjach, radiowej, klubowej i dubowej) oraz trance'owy miks Olivera Moldana - wersję dub nawet lubię, jest fajnie mroczna.

Wydanie takie sobie, dużo napisów w środku, okładka słaba. W dodatku info o wykorzystaniu miksu w reklamie Seata...

Ocena: 1/5




środa, 7 grudnia 2022

Yello - Tremendous Pain (1995)

Data zakupu: 21 listopada 2022 roku

Trzeci singiel promujący album Zebra z 1994 roku. Z jednej strony fajny, bo zawiera 6 nagrań i trwa ponad 38 minut. Ale, niestety, zawartość jest taka sobie. Na początku mamy wersję radiową miksu Suite 904 oraz sam miks (autorstwa Boris Blanka). Mocno technowaty i nudny. Niestety, miksy Blanka z lat 90-tych w większości przypadków są słabe i w dodatku podobne do siebie. Kolejny miks, ponad 9-minutowy (też Blanka) jest jeszcze nudniejszy - zestarzał się bardzo. Ciekawostką jest za to fakt, że z tego miksu wywodzi się późniejsze nagranie Resistor z Pocket Universe (z 1997 roku) - dużo ciekawsze. Następnie mamy dwa obce remiksy - oba house'owe, oba długie i mało interesujące. Powtarza się to co już zauważyłem wcześniej - Yello nie ma dobrej ręki do wyboru remikserów - przeważa house albo typowo niemiecka łupanka (vide Hands on Yello). Na końcu jest albumowa wersja utworu tytułowego - chyba najlepsze nagranie na płycie :-)

Singiel całkiem ładnie wydany, fajne te czarno-białe kolorki.

Ocena: 1/5 




środa, 30 listopada 2022

Depeche Mode - Violator (1990)

Data zakupu: 28 października 2022 roku

No i znowu coś mainstreamowego. Twórczość Depeche Mode znam raczej na wyrywki - owszem, przeboje są mi znane (szczególnie album The Best of Volume 1 przypadł mi do gustu), ale całe płyty to tak średnio - znam Music for the Masses (znów moja siostra miała to na kasecie), Ultra, Violatora, no i właściwie to tyle. Coś tam słyszałem w czasach szkolnych z Black Celebration, Some Great Reward a nawet Speak and Spell, ale nie ruszało mnie to prawie w ogóle. Owszem, na Music for the Masses podobały mi sie Never Let Me Down Again, Little 15, Behind the Wheel i Pimpf, ale reszta już nie bardzo. Z wcześniejszych płyt to tylko pojedyncze utwory cenię np. A Question of Time czy Shake the Disease

Inna sprawa ma się z Violatorem. Oczywiście radio katowało wszystkie single z płyty, więc byłem obeznany z tematem. Potem przypadkiem natknąłem się na piracką kasetę zawierającą pełny singiel Personal Jesus - kilka remiksów, strona B (Dangerous) - było to dla mnie nowe doświadczenie, choć całość mnie nie przekonywała. Ale już trochę bakcyla złapałem. Potem w radiu leciał Enjoy the Silence, który lubię do dziś - uważam, że nic się nie zestarzał, ani nawet radiowcy mi go nie obrzydzili. Bardzo lubiłem też Policy of Truth i, szczególnie, World in My Eyes. Ten ostatni jest mi szczególnie bliski od momentu, gdy odkryłem, że jedną ze stron B, czyli Happiest Girl zremiksował The Orb. Ale to było parę lat później.

W końcu ktoś mi pożyczył kasetę z całym albumem. No i odkryłem dla siebie jeszcze parę perełek - przede wszystkim przepiękną balladę Waiting for the Night - cudowne brzmienie tego nagrania to jego największy atut. Poza tym niezły był też utwór Sweetest Perfection - jedyne, co mi w nim przeszkadza to to, że śpiewa w nim Martin Gore - nie przepadam za jego głosem i raczej mnie irytuje. Gahan jest zdecydowanie lepszy. Po latach doceniłem też znakomity Clean - z tymi podniosłymi klawiszami pod koniec - cudo! Okazało się też, że single mają trochę inne wersje niż te znane z radia - Enjoy the Silence ma fajny, ambientowy przerywnik a Personal Jesus znakomitą, perkusyjną końcówkę. Reszta nagrań czyli Halo i Blue Dress są niezłe, ale już nie tak porywające.

Okładka jest taka sobie, choć dość ikoniczna. Fajnie, że w środku są teksty.

Ocena: 2/5 

Single: Personal Jesus, Enjoy the Silence, Policy of Truth, World in My Eyes











środa, 23 listopada 2022

Pearl Jam - Ten (1991)

Data zakupu: 25 października 2022 roku

W 1991 roku wszyscy słuchali grunge'u. Ja oczywiście też. Miałem kasety Nirvany, Alice in Chains no i Pearl Jamu też. Soundgarden odkryłem dopiero później. Debiutancki album Pearl Jam to absolutny klasyk - sporo nawiązań do innych klasyków, jak Led Zeppelin. W sumie bardzo przyjemna płyta, parę kawałków lubię do dziś: Once, Deep, Black, Alive, Jeremy... Fajne granie. Późniejsze albumy już mnie nie bardzo interesują. Wracam tylko do tego.

Wydanie z bonusami, które może kiedyś przesłucham... Zamiast książeczki - wielki plakat. Śmieszne jest to, że to jakaś reedycja w przezroczystym pudełku, z czarnym tłem pod tray'em. W oryginale nic tam nie było, nawet czarnego tła...

Na końcu zdjęciu z kasetami - moja była piracka TAKTu, oryginał należał do jakiegoś znajomego innego znajomego...

Ocena: 2/5 

Single: Alive, Jeremy, Oceans, Even Flow









środa, 16 listopada 2022

ZZ Top - The Best of ZZ Top (1977)

Data zakupu: 19 października 2022 roku

Składanka wydana wbrew woli zespołu w trakcie ich konfliktu z wytwórnią London Records. Ale za to bardzo fajna składanka. 10 utworów z pierwszych 4. płyt zespołu (nie wiem czemu pominięto niezłą Tejas, a z debiutu jest tylko jeden utwór). Są bardzo znane przeboje (Tush, La Grange, Just Got Paid, Waiting for the Bus i Jesus Just Left Chicago), jest fajna ballada (Blue Jean Blues) i inne charakterystyczne kawałki zespołu. Całość trwa niewiele ponad 34 minuty (podobnie jak wszystkie ich albumy z tamtych lat) i wchodzi gładko. Przyjemne uzupełnienie składaka Greatest Hits z 1992 roku.

Okładka taka sobie, pasuje do stylu grupy. Tylko ten wszechobecny róż...

Ocena: 2/5 







Za pomocą tej pirackiej kasety poznałem ten album...




środa, 9 listopada 2022

Tangerine Dream - Hyperborea (1983)

Data zakupu: 19 października 2022 roku

Ostatni album wydany dla Virgin. I chyba niejako zakończenie dobrego okresu zespołu - później było już raczej tylko gorzej. Froese przerzucił się na granie new age'owe, miłe, łatwe i przyjemne dla ucha - ohyda. Na szczęście Hyperborea da się jeszcze słuchać - brak plastikowych brzmień, ciekawe kompozycje... Szczególnie lubię utwór otwierający album czyli No Man's Land z brzmieniem sitaru - fajnie się rozwija. Utwór tytułowy to już ambientowe granie, choć w drugiej części następuje zwrot i wchodzi więcej życia. Cinnamon Road przypomina wcześniejsze płyty Exit i White Eagle - krótki i melodyjny. Kończąca album suita Sphinx Lightning to już typowy Tangerine Dream - powolnie rozwijające się tematy, złożona struktura itp. patenty. Przyjemna płyta.

Wydanie oczywiście to samo co inne - Definitive Edition z lat 90-tych. Okładka bez szału.

Ocena: 2/5 

Single: Cinnamon Road








środa, 2 listopada 2022

Vangelis - The City (1990)

Data zakupu: 19 października 2022 roku

To chyba jedyny album Vangelisa który naprawdę lubię w całości. Inne albumy, które mógłbym wymienić (jak Blade Runner, 1492: Conquest of Paradise czy The Best of Vangelis) podobają mi się tylko częściowo - zawsze znajduję tam fragmenty które mnie odpychają lub drażnią. A tutaj wszystko gra. 

To bardzo nastrojowy album, bardzo "kinowy", jak piszą w recenzjach, pomimo, że nie pochodzi z żadnego filmu. Nie brakuje klimatycznych ambientów (cudowny Dawn, mroczny Twilight), utworów z pogranicza jazzu (Morning Papers, mój ulubiony Good to See You z syntezatorem imitującym saksofon), typowego melodyjnego grania Vangelisa (Procession), a nawet rocka (Nerve Centre). Najsłabiej wypadają kawałki Side Streets i Red Lights, szczególnie ten drugi drażni krzykliwym wokalem japońskich śpiewaków. Ale i tak całość robi dobre wrażenie - choć momentami te brzmienia lat 80. trochę się zestarzały.

Okładka taka sobie. W środku same zdjęcia Vangelisa - dziwne to.

Ocena: 2/5 

Single: Good to See You