Płyta staroświecka już w momencie wydania (oryginalne wydanie to 1991 rok). Obecnie nazwalibyśmy ją określeniem "retro". Cóż, taki jest Kravitz - zakochany w brzmieniach lat 60. i 70. Dlatego jest tu sporo rocka charakterystycznego dla tamtych lat - akustyczne gitary, melodyjne wokale sporo hipisowskich klimatów... W sumie przyjemne granie, ale jak dla mnie za mało pazura - większość nagrań to jednak ballady i piosenki w średnim tempie. Rzadko są takie mocne uderzenia jak Always on the Run (z gościnnym udziałem Slasha).
Jest to wydanie rocznicowe, zawiera mnóstwo dodatkowego materiału, aczkolwiek niczego nie słuchałem - to nie moje klimaty. Wydanie w kartoniku - trochę szkoda. W książeczce wszystko to co powinno się w niej znaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz