Data zakupu: 6 września 2023 roku
Kiedy pierwszy raz usłyszałem ten album (miałem wypożyczony z wypożyczalni płyt CD) uderzyło mnie jak wspaniale on brzmi. Faktem jest, że grunge dopiero raczkował, a poprzednie gwiazdy ciężkiego brzmienia raczej miały dość słabe brzmienie (wystarczy posłuchać nagrań Def Leppard z tamtej epoki). Poundcake porażał brzmieniem i cudownym uderzeniem dźwięków. Co prawda przy dzisiejszych standardach nie brzmi to już tak dobrze... W każdym razie album zachwycił mnie przede wszystkim dwoma pierwszymi utworami, czyli singlowy Poundcake oraz mocno popisowy Judgement Day. Oba mocne, ten drugi w szybkim tempie - kwintesencja ówczesnego mocnego grania, nie-metalowego. Świetny jest również singlowy Right Now, z fortepianowym intrem - nic dziwnego, że został przebojem. Reszta płyty jest już słabsza. Pojawiają się lepsze momenty, jak rozbudowany i skomplikowany Pleasure Dome, nie brakuje chwytliwych refrenów (Runaround, In'n'Out), ale niektóre kawałki wypadają słabo (Man on the Mission, Spanked, The Dream is Over). Niemniej niezła płyta, zdecydowanie wolę wokal Sammy'ego Hagara niż Davida Lee Rotha.
Wydanie bardzo skromne, kilka zdjęć i opis nagrań. Za to okładka fajna, no i ten tytuł, który w wersji z inicjałami prowokuje...
Ocena: 2/5
Single: Poundcake, Top of the World, Right Now
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz