Data zakupu: 9 kwietnia 2018 roku
W 1998 roku zespół Voo Voo stanął trochę na rozdrożu. Odszedł wieloletni basista, Jan Pospieszalski, a następcy nie było widać. Dlatego też album ten jest jedynym nagranym w trio Waglewski, Mateusz Pospieszalski i Stopa. Partie basu nagrał Waglewski. Dlatego brak tutaj jakichś fajnych linii basowych - Wagiel ogranicza się często do paru powtarzanych dźwięków. Być może właśnie dlatego jest to tak eksperymentalny album. Pełen długich, transowych kawałków, mocno perkusyjnych, częstokroć mocno pokręconych (Nuty, dźwięki, Pusz się, Dołek). Utworów jest tylko siedem, ale już dwa pierwsze mocno przekraczają 9 minut. Pierwszy jest lekko hip-hopowy, z leniwym tempem, ale drugi już mocno jazzuje, szczególnie w szybkiej, drugiej części nagrania, w której popis na trąbce daje gościnnie Ziut Gralak. Dołek i Pusz się mają w sobie coś z King Crimson, szczególnie ten drugi, z wybitnie karkołomną partią gitary, mocno przypominającą dokonania Robert Frippa. Obrazu dopełniają singlowe Wzgórze - najbardziej Voo Voo-owy kawałek, z gościem na wokalu - Kasią Nosowską oraz Cudnie - lekko pastiszowy utwór, którego kiedyś bardzo nie lubiłem. Całość zamyka duet gitarowo-saksofonowy, charakterystyczny dla wielu nagrań zespołu.
Cały album mocno przypomina pierwsze płyty Wagla, szczególnie Sno-powiązałkę - podobny, mroczny klimat i minimalistyczne aranże. Osobiście uważam, że to ostatnia interesująca płyta zespołu.
Wydanie typowe dla zespołu z tamtych lat. Co ciekawe, okładka nie składa się jak zwykle - obrazek wypada w środku wkładki. Interesująco prezentuje się wystrój - litery wypalone w metalu. Co prawda mało to czytelne, ale oryginalne.
Ocena: 3/5
Single: Cudnie, Wzgórze
Okładka - zdjęcie specjalnie rozmazane
Tył
Bok
Środek
Rozłożona wkładka
Druga strona wkładki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz