niedziela, 18 lipca 2021

Laibach - Kapital (1992)

Data pierwszego zakupu: 1994 rok
Data ponownego zakupu: czerwca 2021 roku

To była jedna z tych pierwszych płyt, które wprowadziły mnie w świat współczesnej elektroniki. 79 minut muzyki, mnóstwo przeróżnych stylów - trance, drum'n'bass, electro, minimal - wszystko to brzmiało niesamowicie nowocześnie i odmiennie od tego, co serwowano do tej pory. A dodatkowo całość została okraszona tym Laibachowym patosem - nie brakuje brzmień orkiestrowych, chóralnych śpiewów, delikatnego klimatu PRL-owskich festiwali piosenki. Album dość niedoceniony w swoich czasach, choć dzięki niemu poznałem i zagłębiłem się w twórczość tego słoweńskiego zespołu (płyty Opus Dei, Baptism, Sympathy for the Devil, Let It Be, Macbeth studiowałem szczegółowo). Niestety, większość z tych albumów nie przetrwała próby czasu - albo zestarzała się brzmieniowo, albo moje zainteresowania poszły w innym kierunku. Niemniej te elektroniczne dokonania nadal mnie fascynują.

Część płyty, niestety, się zestarzała, szczególnie te, które nigdy mi nie przypadły do gustu, np. rapowanie w Everlasting in Union czy Hymn to the Black Sun, minimalne klimaty w Les Privilege des Morts też mnie nie przekonują. Nieźle za to wypadają rzeczy eksperymentalne np. Decade Null, Young Europa czy Kinderreich - sporo orkiestrowych zagrań i nietypowych rytmów. Niezły jest też mroczny Regime of Coincidence, State of Gravity albo trance'owy Wirtschaft ist Tot (jedyny singiel z płyty). Jest w czym wybierać i całość robi niezłe wrażenie, nawet po prawie 30 latach.

Wydanie takie sobie - brzydko, srebrne tła i litery mało czytelne.

Ocena: 2/5

Single: Wirtschaft ist Tot













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz