Data zakupu: 10 grudnia 2024 roku
Wydaje mi się, że to ostatni sensowny album Orbitala. Potem wydali jeszcze 2 płyty (dość słabe) i zamilkli na 8 lat, po czym reaktywowali się i nagrali jeszcze 3 płyty (z czego znam tylko Wonky z 2012 roku i nie mam ochoty do niej powracać). Oprócz tego ukazało się mnóstwo składaków (a dokładnie 4), trochę singli i remiksów... Nic szczególnego.
Po dość spokojnych i w miarę łagodnych płytach Snivilisation i In Sides, tym razem mamy dynamikę, uderzenie, taneczne rytmu i, momentami, ścianę dźwięków. Płyta jest trochę dziwnie wyprodukowana, nawet łagodniejsze momenty są bardzo głośnie - chyba już wtedy zaczynała się "Loudness War". W każdym razie już po 4. kawałkach człowiek ma dość, a tu dalej wytchnienia brakuje - Otono niby łagodniejsze, ale też szybkie i głośne. Dopiero ostatni kawałek, Style, nota bene chyba najlepszy na płycie, przynosi wolniejsze tempo i wytchnienie. Ale początek jest zacny - Way Out zachwyca dęciakami i świetnymi samplami orkiestrowymi, Spare Parts Express to bardzo fajny utwór, z "kolejowym" rytmem. Kolejne dwa, bardzo agresywne, brzmiące niczym rockowe kawałki (gitaro-podobne syntezatory) są już trochę mniej interesujące. Ciekawie wypada za to dwuczęściowy utwór Nothing Left, z gościnnym udziałem wokalnym Alison Goldfrapp - początkowo mroczny, ale potem fajnie rozwijający się, z ciekawym motywem w drugiej części (wydanej zresztą na singlu). Całość nie jest już tak dobra jak poprzednie albumy, ale jeszcze trzyma poziom.
Wydanie interesujące - wszystkie informacje mamy drobnym druczkiem na tyle pudełka, a w dość grubej książeczce są wyłącznie zdjęcia - i to celowo nieostre. Nawet z boku brakuje informacji o wykonawcy, tytule czy numerze seryjnym - jest sama pustka...
Ocena: 2/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz