niedziela, 28 października 2018

King Crimson - Elektrik (2003)

Data zakupu: 25 września 2018 roku

Na ogół bardzo nie lubię koncertów i płyt koncertowych, które przedstawiają jakiś album wykonawcy w całości i to w dodatku w tej samej kolejności utworów co na płycie studyjnej. Uważam, że to straszne nudy, nie ma nic lepszego, niż koncert, w którym mieszają się różne utwory, z różnych etapów twórczości wykonawcy. Dlatego też sam jestem zaskoczony faktem, że uwielbiam album Elektrik. Ba, uważam nawet, że jest ciekawszy niż ostatnie studyjne dokonanie King Crimson, album The Power to Believe.

Zaczyna się bardzo klimatycznie, soundscape'y Frippa płynnie przechodzą w wokal Adriana Belew, po czym następuje trzęsienie ziemi w postaci Level Five. Następnie krótka wycieczka w stronę poprzedniego albumu, w postaci ProzaKc Blues (jest nawet bluesowa wstawka!), a następnie kolejne utwory z The Power to Believe. Co prawda nie w dokładnie takiej samej kolejności, jak na płycie (Happy... pojawia się dużo wcześniej), ale w sumie jest prawie identycznie. Jedynie One Time przełamuje tą kolejność. Całość kończą mocne fragmenty: Larks'... part IV i The World's My Oyster... w wersjach dużo lepiej zagranych i brzmiących niż na płycie. I tyle, 75 minut mija błyskawicznie. Fantastyczny koncert, doskonale zagrany i doskonale brzmiący, sporo smaczków, akcentów, muzycy zgrani perfekcyjnie...

Wydanie takie sobie, książeczki brak, w sumie tylko krótka broszura. Fajnie, że są daty trasy po Japonii, szkoda, że nie ma więcej zdjęć.

Ocena: 4/5

Okładka

Tył

Bok

Środek

Rozłożona wkładka

Wnętrze wkładki