czwartek, 21 lipca 2016

Enigma - The Cross of Changes (1993)

Data zakupu: 19 lipca 2016 roku

Po tym, jak bardzo zachwyciła mnie debiutancka płyta Enigmy, informacja o ich kolejnym albumie... nie ekscytowała mnie aż tak bardzo. Minęły 3 lata, mój gust się zmienił diametralnie pod wieloma względami, bardziej interesowałem się rockiem, pop mnie już nie interesował. Co prawda w tym samym, 1993 roku usłyszałem ich nowy utwór, Carly's Song w filmie Sliver (siostra kupiła sobie nawet ścieżkę dźwiękową z tego filmu, nawet niezła), i nawet nie był zły. Z sentymentu sięgnąłem więc po ich kolejny album. No i muszę przyznać, że średnio mi się podobał. Początek miał co prawda niezły - The Eyes of Truth to jeden z ich najlepszych utworów. Podniosły, z orientalnymi brzmieniami, prawie całkowicie instrumentalny - bardzo mi się podobał. Następny w kolejności, Return to Innocence, okraszony świetnym klipem, też nie był zły - nawet teraz często puszczany jest w radiu. Ale dalsze nagrania już nie robiły na mnie wrażenia. I Love You, I'll Kill You raził mnie ckliwą balladowością, Silent Warrior odrzucał banalnym wokalem, Out of the Deep udawał rockowy kawałek z marnym skutkiem...

Jednakże dzisiaj inaczej oceniam tę płytę. Owszem, nadal uważam, że Silent Warrior to słabe nagranie, ale już I Love You, I'll Kill You zawiera niezłą melodię i świetne solówki klawiszowo-gitarowe. Out of the Deep także zyskał dzięki naprawdę dobrej grze gitarzysty. No a Age of Loneliness to kawał dobrego popu. Ogólnie rzecz biorąc niezła płyta, lubię jej posłuchać w ciemnej, zimowe wieczory.

Wydanie ładne, dobrze dobrane kolory, ciekawe grafiki... Są też teksty utworów, co cieszy. Oczywiście mamy też relikt z tamtych czasów, czyli karteczka umożliwiająca zamówienie koszulek itp.

Na ostatnim zdjęciu mam też wydanie kasetowe. Ładnie wyglądają.

Ocena: 3/5 | Link do Spotify

Single: Return to Innocence, The Eyes of Truth, Age of Loneliness, Out from the Deep

Okładka

Tył

Bok - napisy do góry nogami

Środek

Rozłożona książeczka

Wnętrze książeczki 1

Wnętrze książeczki 2

Wnętrze książeczki 3

Wnętrze książeczki 4

Wnętrze książeczki 5

CD i kaseta

środa, 20 lipca 2016

Ministry - ΚΕΦΑΛΗΞΘ (1992)

Data zakupu: 12 lipca 2016 roku

To była jedna z pierwszym płyt metalowych jakie polubiłem, a na pewno pierwsza industrialna. W dodatku poznałem ją zaraz po debiucie, w 1992 roku. I totalnie odleciałem. Nie znałem wtedy jeszcze potęgi motorycznego riffu, bogactwa sampli w tle i zakręconych solówek gitarowych. Nie przeszkadzał mi nawet zniekształcony wrzask Jourgensena, ani metaliczno-fabryczny chaos w ostatnim utworze. Wręcz przeciwnie - duszna i mroczna atmosfera płyty bardzo mi odpowiadała. I tak jest nadal. Jest to najbardziej znana (choć raczej pod popularniejszym tytułem Psalm 69) płyta Ministry i zarazem najlepsza. Ani później, ani wcześniej nie osiągnęli tego poziomu. Nie brakuje tu szybkiego nawalania w gary (N.W.O., Jesus Built My Hotrod, TV II), ani skandowanego refrenu (Just One Fix), ani mrocznego doom-metalu (Scarecrow), ani klawiszowo-samplowego szaleństwa (Psalm 69, TV II). Końcówka płyty to już pełen industrial - Corrosion to mocno zniekształcone granie, a Grace to już wspomniany fabryczny hałas. Klasyka.

Z muzyką bardzo dobrze koresponduje okładka i wystrój wnętrza książeczki. Jest czarno, mroczno i klimatycznie. Tekstów brak - trochę szkoda. Dobrze, że chociaż dorzucili zdjęcie muzyków.

A na koniec bonus: na ostatnim zdjęciu jest pełna ewolucja mojego słuchania muzyki - płyta CD, oryginalna kaseta i piracka kaseta. Kaset co prawda już nie mam, ale okładki zostały w mojej kolekcji, dzięki temu, wykorzystując inne zabytkowe kasety mogłem przynajmniej wizualnie odwzorować to, co kiedyś posiadałem. Choć nie jest to do końca prawda - oryginalna kaseta nie była moja.

Ocena: 4/5 | Link do Spotify

Single: Jesus Built My Hotrod, Just One Fix, N.W.O.

Okładka

Tył

Bok

Środek

Rozłożona książeczka

Wnętrze książeczki 1

Wnętrze książeczki 2

Wnętrze książeczki 3

Płyta CD + kasety


poniedziałek, 18 lipca 2016

Wojtek Fedkowicz Noise Trio - Post-Digital Dreamers (Lizard 21)

Data zakupu: 28 czerwca 2016 roku

Kiedy Audio Cave został wydawcą Lizarda, czułem, że ten album pojawi się jako płytka dodana do pisma. Trzy lata temu, Audio Cave mocno promował tytułową płytę, reklamując ją gdzie i jak tylko się dało. W sumie nawet zaciekawiłem się co też to trio gra, szczególnie to "noise" w nazwie mnie intrygowało. Niestety nazwa okazała się dużo na wyrost. Noise'u nie ma tutaj w ogóle, mamy za to sporo jazzu i elektroniki. Co ciekawe, za najsłabsze kawałki uznaję te najbardziej zbliżone do tradycyjnego jazzu, czyli utwór pierwszy i ostatni. A poza nimi chłopaki mocno kombinują z brzmieniami, konstrukcjami utworów i samplami. Jest też trochę wokali (bo nie śpiewania), co urozmaica płytę. W sumie niezłe granie, choć raczej nie w moim stylu. 

Lizard powrócił do kartoników - nie wiem, czy to dobrze czy źle. Ładnie wydany, choć z tyłu wolałbym mniej reklamy wydawcy, a więcej informacji o zespole. Nie wiadomo kto na czym gra...

Ocena: 2/5 | Link do Spotify

Okładka

Tył

Płytka