sobota, 29 lipca 2023

Various Artists - The Saint Soundtrack (1997)

Data zakupu: 3 lipca 2023 roku

Całkiem przyjemna ścieżka dźwiękowa. Zdecydowanie elektroniczna, zawierająca mnóstwo znanych nazw i nazwisk. Parę utworów stworzono specjalnie do tego filmu (Orbital w przeróbce tematu głównego, Sneaker Pimps, Moby, Duran Duran). Parę nagrań znamy już z innych filmów (np. Fluke), parę z nich to odgrzewane kotlety (The Chemical Brothers czy Underworld). Ale słucha się tego przyjemnie, dla fana tamtych lat rzecz całkiem przyjemna.

Wydanie całkiem fajne, typowe dla tamtych lat. Sporo fotosów z filmu i opisy nagrań. Więcej nie trzeba.

Ocena: 1/5 








środa, 26 lipca 2023

Vangelis - The Best of Vangelis (1978)

Data zakupu: 3 lipca 2023 roku

Dość przyjemny składak zawierający materiał z czterech płyt Vangelisa: Heaven and Hell, Albedo 0,39, Spiral i Beaubourg. Choć tą ostatnią mogli sobie darować, bo to eksperyment. A tak to zmarnowali 10 minut na fragment z dziwacznymi dźwiękami... Poza tym są tutaj najważniejsze wczesne nagrania - Pulstar, Spiral, To the Unknown Man, So Long Ago, So Clear (pierwsze nagranie z Jonem Andersonem z Yes)... Słucha się tego przyjemnie, lubię takie małe składanki z dawnych lat.

Wydanie bardzo skromne, w sumie we wkładce nie ma nic, jedynie powtórzenie informacji z tyłu okładki.

Ocena: 1/5 








sobota, 22 lipca 2023

Black Sabbath - The Best of Black Sabbath (2000)

Data zakupu: 30 czerwca 2023 roku

Bardzo dobry wybór nagrań Black Sabbath z okresu od debiutu do Born Again. Oczywiście dominują nagrania z Ozzy'em, z Dio mamy 2 kawałki, z Gillanem 1. Najbardziej podoba mi się wybór nagrań na pierwszej płycie. Mamy tutaj tylko utwory z pierwszych trzech płyt i to te najważniejsze. Jak dla mnie, który nie przepada za pierwszymi dwoma albumami, jest to idealne rozwiązanie. Pozostałe płyty są reprezentowane przez 2 lub 3 utwory (tylko z Technical Ecstasy mamy zaledwie jeden utwór, Dirty Women). Fajny składak.

Wydane dość bogate, gruba książeczka z długim esejem i paroma zdjęciami. Na końcu jest spis wznowień.

Ocena: 2/5 















środa, 19 lipca 2023

Omar A. Rodriguez-Lopez - A Manual Dexterity. Soundtrack Volume One (2004)

Data zakupu: 30 czerwca 2023 roku

Debiutancki album Omara. Zawiera muzykę do jego filmu, zrealizowanego, ale nigdy nie wydanego (podobno zrobił więcej filmów, ale nie zostały opublikowane, oprócz jednego). Podtytuł sugeruje drugą część ścieżki dźwiękowej i faktycznie, w jednym z wywiadów Omar potwierdził, że drugą częścią jest album Absence Makes the Heart Grow Fungus. Dlatego też brzmieniowo te albumy są dość podobne. Aczkolwiek na A Manual Dexterity jest trochę mniej szaleństwa.

Zaczyna się dość klasycznie - pierwsze trzy utwory to zwykłe kawałki rockowe, dość klimatyczne. Szczególnie lubię utwór nr 1 - spokojny, dość łagodny, fajnie rozwijający się. Kawałek nr 4 to już pewne zaskocznie - mamy tutaj utwór zaśpiewany przez ojca Omara (zawodowego muzyka grającego muzykę latynowską) oraz zagrany przez jego kumpli, a całość została przetworzona przez Omara. Później jest już gorzej - mamy typową muzykę ilustracyjną, w której nie brakuje ostrych fragmentów, muzyki konkretnej (np. uderzenia w klawisze maszyny do pisania) i syntezatorowych plam. Na samym końcu mamy za to zwykły kawałęk rockowy, w któym śpiewa Cedric Bixler-Zavala - spokojnie mógłby się znaleźć w repertuarze The Mars Volta.

Wydanie skromne, choć ciekawe - kolorowa wkładka mieni się milionami kolorów. Nazwisko i tytuł są naklejone na pudełko - ciekawy zabieg. W środku jest mała wkładka z informacjami o utworach i muzykach.

Ocena: 2/5 








sobota, 15 lipca 2023

Omar Rodriguez-Lopez - Absence Makes the Heart Grow Fungus (2008)

Data zakupu: 29 czerwca 2023 roku

Z płytami Omara jest ten problem, że czasami zawierają mało muzyki, a dużo eksperymentowania. Nie inaczej jest z tym albumem. Conajmniej 3/4 nagrań to bardziej hałasy niż konkretne nagrania. Na szczęście jest tu parę pozycji, które to rekompensują. Przede wszystkim utwór otwierający album - świetny riff, doskonała sekcja, kawałek leci mocno do przodu. Aż szkoda, że trwa tylko 4 i pół minuty. Dużo dłuższy jest utwór nr 4, ponad 11-minutowy, okraszony świetnymi partiami saksofonu. Szkoda tylko, że w środku ma 5 minut psychodelicznego pitolenia. Dobrze, że reszta jest fajna. W końcu jest też utwór ostatni, który także jest świetnym rockowym kawałkiem w średnim tempie. W sumie nierówna płyta, ale jak pisałem - typowe dla Omara.

Wydanie skromne, bez żadnej wkładki ani opisów w środku. Tylko tytuły z tyłu okładki i na płycie CD. Okładka niezła.

Ocena: 2/5 






środa, 12 lipca 2023

Kobong - Kobong (1995)

Data zakupu: 5 czerwca 2023 roku

Ach, cóż to była za sensacja w 1995 roku, kiedy ten album się ukazał. Wszyscy krytycy muzyczni rozpływali się w pochwałach. Niektórzy nawet twierdzili, że to lepsze niż cokolwiek wydanego na Zachodzie. Obiektywnie mogę stwierdzić - faktycznie muzycy Kobonga stworzyli dzieło oryginalne i nie przypominającego niczego innego (podobnie jak inny polski zespół, Kinsky, ale tamten był zbyt awangardowy). Częściowo granie przypomina dokonania zespołu Helmet, głównie ze względu na riffy w dziwacznym metrum, ale jednak jest to granie inne. Niby metal, ale tak pokręcony, że aż dziwnie brzmi. W epoce ten album mi się nie podobał, choć mojego kumpla kręcił bardzo. Dopiero niedawno się do niego przekonałem. Podobają mi się te zakręcone zabawy, sporo instrumentalnej matematyki i nawet dziwaczne teksty mi nie przeszkadzają. Plus dla zespołu, że tylko jeden kawałek (i to jeden z lepszych), Rege, jest zaśpiewany po angielsku. Minusem jest brak jakichś spowolnień, czy wyciszeń - tylko krótka Gnoza jest wytchnieniem między riffowaniem. Ale poza tym to kawał dobrej muzyki.

Oczywiście oryginalne wydanie osiągało jakiejś horrendalne ceny, dlatego dobrze, że w 2018 roku ukazał się ten remaster. Wydany po prostu przepięknie, w podwójnym digipaku, z dodatkową płytą koncertową (koncert z 1994 roku, nie słuchałem jeszcze), z dwoma książeczkami (!!!) i paroma smaczkami jak tytuły nagrań w kolorze czarnym na czarnym tle (na zdjęciu wyszło to całkiem dobrze). W książecznkach teksty utworów, przy czym w tej dotyczącej koncertu jest tekst jedynie utworu Chmura, który ukazał się w wersji studyjnej dopiero na ich drugim albumie Chmury nie było.

Ocena: 2/5