środa, 30 czerwca 2021

Living Colour - Pride (1995)

Data pierwszego zakupu: 12 maja 1999 roku
Data ponownego zakupu: 4 czerwca 2021 roku

Po umiarkowanym sukcesie płyty Stain zespół Living Colour zaczął pracować nad kolejnym albumem, ale nagrania nie bardzo im szły i w końcu zespół rozwiązał się. Nagrane 4 utwory postanowiono zamieścić na składaku podsumowującym ich karierę i tak właśnie powstał album Pride. Na początku (zaraz po tytułowym utworze) mamy zamieszczone te 4 utwory i w sumie robią one dość średnie wrażenie. Więcej w nich soulu niż rocka (za wyjątkiem mocnego Release the Pressure), w dodatku przedzielono je soulowym remiksem singla Love Rears Its Ugly Head (akurat pasuje). Co by było gdyby zespół jednak nagrał i wydał album w takim stylu? Nie dowiemy się. Potem dostajemy już zbiór nagrań, głównie z Vivid i Time's Up (Stain reprezentują jedynie 2 nagrania). Jest to co najlepsze w karierze zespołu w tym dwa moje ulubione single: Cult of Personality i Type. W sumie bardzo fajny składak, choć może za dużo jest nagrań z Vivid.

Wydanie takie sobie, sporo powtórzeń okładkowego kolażu, kolorowe napisy z tyłu pudełka nie pomagają w odczytaniu tytułów nagrań. W środku - dla równowagi - wszystko jest czarno-białe. Trochę biedne wydanie...

Ocena: 2/5


Okładka

Tył

Bok

Środek

Rozłożona wkładka

Druga strona wkładki


piątek, 25 czerwca 2021

Homo Twist - Homo Twist (1996)

Data pierwszego zakupu: 25 września 1998 roku
Data ponownego zakupu: 1 czerwca 2021 roku

Debiutancki album Homo Twist, Cały Ten Seks z 1994 roku, nie powalał. Dość sztampowy alternatywny rock z dodatkami dancingowymi (Ach, proszę pani) nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle innych kapel. Co innego drugi album, bez tytułu. Brzmienie stało się bardziej surowe, mocniejsze, Maleńczuk lepiej zaczął grać na gitarze, ewidentnie dopasowując się do panującej za Oceanem stylistyki. Mamy więc niezłe riffy, sporo ostrych zgrywek, atonalne solówki i pulsujący bas. Całość jest mocna, brakuje np. jakichkolwiek ballad (spokojniejszy utwór Walka o pokój ciężko nazwać balladą), czasami jest grunge'owo (Demony, Portfel ojca), czasami bluesowo (Ten Years After), czasami punkowo (Krew na butach). Ale cały czas jest czadowo. Zachwycają mnie zwłaszcza gościnne solówki gitarowe Waglewskiego w 4 utworach - jedne z lepszych w jego wykonaniu.

Niestety, gorzej jeżeli chodzi o warstwę tekstową. Maleńczuk nie jest zbyt lotnym pisarzem i niekiedy jego teksty są żenujące (pornograficzny Portfel ojca, Mandela, Techno i porno). Dużo lepiej wypada, kiedy sięga po innych autorów (zwłaszcza Emily Dickinson - Demony są naprawdę niezłe).

Wydanie dość oryginalne - 5 kartek z alternatywnymi wersjami okładek, a po drugiej stronie teksty utowrów. W wersji kasetowej wyglądało to lepiej - jak twierdzi Maleńczuk miały imitować karty Tarota. Wydanie mam oryginalne, Music Corner Records.

Ocena: 2/5


Okładka

Tył

Bok

Środek

Kartki - alternatywne okładki płyty

I z drugiej strony - teksty utworów


piątek, 18 czerwca 2021

Nine Inch Nails - Things Falling Apart (2000)

Data zakupu: 28 maja 2021 roku

Remiksy z albumu The Fragile. Na początku średnio mi się podobał. W porównaniu z poprzednimi płytami miksy wydawały mi się słabe, mało urozmaicone i nieciekawe. I po części faktycznie tak jest. Rozczarowują zwłaszcza miksy Dave'a Ogilvie, Telefon Tel Aviv czy Adriana Sherwooda. Właściwie cały środek płyty jest taki sobie. Natomiast początek jest całkiem niezły - szczególnie 2 miksy samego zespołu NIN - takie inne, ciekawe wersje nagrań z płyty (Slipping Away, The Great Collapse). Nieźle wypada też jedyne nowe nagranie, czy Metal - cover Gary'ego Numana - choć jest zdecydowanie za długi. Najbardziej lubię utwór ostatni, czyli miks Charlie'ego Clousera - doskonała wersja Starfuckers, Inc. Szkoda, że reszta miksów nie trzyma tego poziomu.

Ciekawostka - to była pierwsza płyta CD NIN wydana w zwykłym pudełku od czasu debiutu. Wszystkie inne były albo singlami albo w digipakach. Wkładka nader skromna - jedna kartka.

Ocena: 2/5


Okładka

Tył

Bok

Środek


piątek, 11 czerwca 2021

Beastie Boys - Check Your Head (1992)

Data zakupu: 14 maja 2021 roku

Z hip-hopem raczej mi nie po drodze. Na szczęście nawet w takim gatunku znajdą się perełki takie jak ten album. Co prawda - hip-hopu jest tu najmniej. Owszem, chłopaki rapują i to dość często, ale podkłady muzyczne są całkiem różnorodne. Nie brakuje, rzecz jasna, tłustych beatów (Jimmy James, Pass the Mic, So What'cha Want) ale są tak fajne, bujające lub mocarne, dodatkowo okraszone milionem skreczy, sampli i zmian nastroju (nagła wstawka country w Finger Lickin' Good), że głowa i nóżka same chodzą. Dodatkowo chłopaki postanowili powrócić do korzeni i grają rocka! Tak, jest tu świetny grunge (Gratitude), punk (Time for Livin'), funk (Funky Boss) oraz kilka świetnych instrumentalnych kawałków (m.in. Lighten Up, Namaste, In 3's, Groove Holmes), niektóre nawet zahaczające o balladę (Namaste). Do tego jeszcze są różne przerywniki, w sumie mamy 20 różnorakich kawałków, które pięknie urozmaicają słuchanie rapu. Bardzo fajny album.

Wydanie skromne, milion zdjęć w tym jedno ze studia, portretujące chłopaków przy instrumentach + Money Marka przy klawiszach (gra na całej płycie).

Ocena: 2/5

Single: Jimmy James, Gratitude, Pass the Mic, So What'cha Want


Okładka

Tył

Bok

Środek

Rozłożona wkładka

Wnętrze wkładki


piątek, 4 czerwca 2021

Freestylers - Pressure Point (2001)

Data pierwszego zakupu: 31 lipca 2004 roku
Data ponownego zakupu: 10 maja 2021 roku

Zespół Freestylers, grający modny pod koniec lat 90. big beat spod znaku The Chemical Brothers czy Fatboy Slima, poznałem w 1998 roku, kiedy to wydali debiutancki album We Rock Hard. Od razu mi się spodobała ta mieszanka big beatu, breakbeatu i electro, do której dorzucali sporo wokali spod znaku ragga. Mieli też sporo przebojów, które często przewijały się w TV, jak Ruffneck czy B-Boy Stance

Pressure Point to ich drugi i chyba najlepszy album. Ugruntowali swój styl, wypolerowali brzmienie i dorzucili więcej chwytliwych melodii. Takie piosenki jak Told You So, Broadcast Channels (electro!), Calling czy Weekend Song wpadają w ucho i bujają bardzo przyjemnie. Nie brakuje też świetnych kawałków instrumentalnych jak Now is the Time czy Blowin Ya Brainz, gdzie króluje bas i mocny beat. Trochę słabiej wypadają tym razem nagrania z wokalistami Navigatorem i Tenor Fly (kiczowate Rumours of War, London Sound, Signs), ale nie jest źle. W sumie przyjemna płyta.

Wydanie skromne, we wkładce jest niewiele. Ale fajna okładka.

Ocena: 2/5

Single: Get Down Massive, Weekend Song, Now is the Time

Okładka

Tył

Bok

Środek

Rozłożona wkładka

Wnętrze wkładki 1

Wnętrze wkładki 2

Wnętrze wkładki 3