czwartek, 23 listopada 2023

Humanoid - Your Body Robotic (2007)

Data zakupu: 23 listopada 2023 roku

Takie ciekawe wydawnictwo - 2 płyty CD wypełnione prawie samymi remiksami tylko jednego kawałka. Ale za to jakiego! Przełomowego w historii muzyki elektronicznej, chyba pierwszego nagrania z "kwaśnym" brzmieniem, który dostał się na szczyty list przebojów (w roku 1988). Czyli Stakker Humanoid zespołu Humanoid. 

Po prawie 20 latach od powstania ukazał się ten album. Mamy tu więc całe mnóstwo różnych wykonawców, którzy oddają hołd pionerowi elektroniki. Nie brakuje znanych nazwisk jak Graham Massey, King Roc, Plump DJ's czy Krafty Kuts, ale dominują jednak "znajomi i krewni królika", czyli zespołu The Future Sound of London. Tak, tak, Humanoid to właściwie tylko jeden człowiek, Brian Dougans, czyli późniejsza połowa FSOL. A znajomi są różni - poprzez zwykły house (James Talk), breakbeat (Feadz, Will White), mroczną elektronikę (Legiac, DXU:555, Sub Osc) i inne odmiany współczesnej elektroniki (Scan X, Punx Soundcheck). Jest tego dużo, słucha się całkiem przyjemnie, bo jednak każdy zaproponował coś innego. Oczywiście nie zabrakło też oryginalnej wersji utworu, wplecionej między remiksami na dysku nr 2.

Dodatkowym plusem tej składanki jest obecność nagrań z jedynego występu w audycji Johna Peela z 1988 roku. Mamy więc 3 całkiem inne utwory: Orbital (feeling) ze świetną partią syntezatora TB-303, Slam, w wersji dość podobnej do płytowej oraz Jet Stream Tokyo, improwizacji nieobecnej na debiutanckiej płycie Humanoid. Fajnie się tego słucha, nawet nie bardzo się zestarzały te kawałki. No i są jeszcze 2 studyjne nagrania - Negative Electron i Cry Baby - ciekawostki, ale już mniej interesujące.

Wydanie w stylu epoki - zdjęcia, grafiki i stylistyka całkiem z końca lat 80-tych i początku 90-tych. W środku tylko opis nagrań.

Ocena: 2/5 










sobota, 18 listopada 2023

777 - 777 (1992)

Data zakupu: 17 listopada 2023 roku

Debiutancki album zespołu System 7 wydany w USA. Ze względów prawnych (System 7 to była zastrzeżona nazwa Apple, to był ich system operacyjny, zastąpiony po pewnym czasie przez MacOS) nie mogła zostać wydana pod ich europejską nazwą, więc wydawca zmienił nazwę zespołu na 777. Co ciekawe, drugi album zespół też zatytułował 777, więc mamy dwa albumy z tym samym tytułem, ale z różnymi nazwami wykonawcy. Zabawne, ale prawdziwe.

Oczywiście w tamtych latach częstokroć pojawiały się różnice między zawartością albumu w wersji europejskiej i amerykańskiej. Nie inaczej jest tutaj. Niektóre nagrania są w innych miksach (Sunburst, Miracle), niektóre zostały skrócone (Strange Quotations, Bon Humeur), no i dodano dwa kawałki z singli (Depth Disco i Mia). Dodatkowo kolejność też pozmieniano - w wersji UK utwory wokalne były ułożone na przemian z instrumentalnymi - tutaj mamy instrumentalny początek i koniec płyty, a w środku wstawiono kawałki z wokalami. Taki ciekawy misz-masz. 

Album ten to typowe granie z roku 1991 - nie brakuje house'owego fortepianu (Miracle), popowych melodii (Freedom Fighters, Habibi, Bon Humeur, Strange Quotations), rapu (Dog)... Tak grała wtedy większość elektronicznej sceny, która chciała zaistnieć na listach przebojów. Minusem tego jest to, że wiele z  tych nagrań strasznie się zestarzało - niektórych ciężko się słucha. Lepiej bronią się kawałki instrumentalne - lubię np. Depth Disco, Thunderdog, Listen i Mia. Niezłe są też kawałki wokalne jak Freedom Fighters czy Dog - też do nich wracam. Osobiście największą wartością tego albumu są utwory z gościnnym udziałem muzyków The Orb, czyli Sunburst, Miracle, a szczególnie Mia - utwór w wersji ambientowej, który, choć podobno nie zmiksowany przez The Orb, brzmi dokładnie jak ich nagranie. Co prawda zamieszczona tu wersja jest wersją skróconą w stosunku do tej z singla (o jakieś 4 minuty), ale, co odkryłem dużo później, niewiele traci - po prostu niektóre fragmenty skrócono, ale zachowano całą konstrukcję nagrania wraz z jego cudownym klimatem.

Oczywiście we wszystkich nagraniach dominuje gitara Steve'a Hillage'a, co ciekawe brzmi ona inaczej niż w późniejszych nagraniach - bardziej rockowo, zdarzają się też solówki, a jeden kawałek (Fractal Liaison) to w ogóle tylko gitara i jakieś plamy syntezatorowe w tle. Na całym albumie mamy też całe mnóstwo gości, takich jak legenda house'u Derrick May, Youth, Paul Oakenfold i DJ Lewis. Nie mówiąc już o licznych wokalistach i raperze. Niezły album, choć już mocno przedawniony.

Wydanie bardzo skromnie, spodziewałem się czegoś więcej. Ładna okładka, brzydki nadruk na CD.

Ocena: 2/5 






środa, 15 listopada 2023

Can - Saw Delight (1977)

Data zakupu: 13 listopada 2023 roku

Can to bardzo ciekawy zespół. Grali własną odmianę krautrocka - mocno osadzoną w rytmie, doprawioną sporą dawką psychodelii, z hałaśliwą gitarą, nawiedzonym wokalem i sporą dawką improwizacji. Ich pierwsze albumy to klasyka, potem trochę zmienili stylistykę dodając sporo "world music". Ten album, nagrany z nowymi muzykami, basistą Rosko Gee i obsługującym różne perkusjonalia Rebopem Kwaku Baah, to właśnie początek fascynacji muzyką świata. Mamy więc sporo różnych perkusjonaliów i przeszkadzajek, ale oczywiście nie brakuje typowych Can-owych melodii (jak Don't Say No i Fly by Night). Najbardziej jednak lubię najdłuższy, ponad 15-minutowy kawałek Animal Waves, którego motyw przewodni bardzo mnie urzeka - nawet człowiek nie zauważa jak mija te 15 minut. Świetne granie. Reszta nagrań oczywiście nie jest zła, lubię też przebojowy Don't Say No czy instrumentalny Call Me. Ale szału oczywiście nie ma.

Wydanie bardzo ładne, z ciekawym esejem o powstawaniu płyty. Oczywiście w środku jest obowiązkowy katalog Spoon Records, wytwóni muzyków Can.

Ocena: 2/5

 


sobota, 11 listopada 2023

Sven Väth - Fire Works (2003)

Data zakupu: 7 listopada 2023 roku

Kolejny świetny zestaw remiksów, tym razem już z XXI wieku. Zaczyna się doskonale od dubowego miksu Davide Squillace, bardzo chwytliwego i tanecznego miksu Tobiego Neumanna i electro w stylu lat 80s Legowelt. Potem jest gorzej, mamy głównie hard trance'u i hardcore'owe techno w wykonaniu Richarda Bartz, Johna Starlight, Danilo Vigorilo i Marco Caroli. Po drodze jest jeszcze fajny miks Si Begga, no a końcówka to ponownie doskonałe rzeczy. Po pierwsze miks Ricardo Villalobosa, jak zwykle inny niż reszta, znakomity, wciągający, zachwycający minimalizmem w aranżu i mnóstwem dziwnych dźwięków. A na koniec mroczny i wciągający miks Losoul. Fajna płyta.

Wydanie skromne, fajnie, że są opisy poszczególnych utworów. Ciekawa czcionka na okładce.

Ocena: 2/5 










środa, 8 listopada 2023

Hardfloor - Respect (1994)

Data zakupu: 7 listopada 2023 roku

Klasyczny album Hardfloora i właściwie chyba jedyny interesujący. To nie jest zespół albumowy... W każdym razie mamy tutaj typowe brzmienie dla Hardfloor - same "kwaśne" dźwięki, rytmy raczej 4/4, melodie rzadkie, choć nie brakuje wciągających kawałków (Mustard Cornflakes, Strawberry Maze, Mahogany Roots). Są momenty łagodniejsze (Asbestos in Obstetrics, The Last Marshmellow Machine), ale nie brakuje też ostrzejszych momentów (Kangaroos & Bubbles). W sumie fajny kawał muzy, jak ktoś lubi takie acidowe klimaty.

Wydanie bardzo skromne, brak wkładki jest tylko dwustronna tekturka - w sumie o czym tu pisać na albumie instrumentalnym? Wszystkie opisy są z tyłu okładki. Interesująca jest za to okładka. Zgodnie z tytułem płyty muzycy Hardfloor wymieniają na niej swoich inspiratorów, wśród których nie brakuje znanych nazwisk (np. Laurent Garnier, Luke Slater, Richie Hawtin, Kevin Saunderson, Marshall Jefferson czy Joey Beltram), jest sporo klasyków z Chicago (np. Marshall Jefferson, Mike Dearborn, Mike Dunn, Fingers Inc. czy Paul Johnson), niektórzy zostali wymienieni z nazwiska, choć znamy ich lepiej pod ich pseudonimami (jak Jochem Paap czyli Speedy J, Stefan Robbers znany jako Acid Junkies czy Saskia Slegers czyli Miss DJax). Zaskoczeniem jest obecność Rolanda Orzabala z Tears for Fears - obok Thomasa Dolby to chyba jedyny rockowy wykonawca wymieniony na okładce. 

Ocena: 2/5 

Single: Mahogany Roots