Zespół Fields of the Nephilim w czasach swojej świetności nie wydał zbyt dużo singli, za to niektóre były nawet ciekawe. Zgodnie z ówczesną modą na singlach znalazło się sporo remiksów, są też nagrania koncertowe i strony B. Większość tych nagrań znalazła się później albo na płytach (szczególnie na debiucie Dawnrazor) albo na składankach (wszystkie można znaleźć na 5-płytowym zbiorze wszystkich nagrań z tamtych lat wydanym w 2013 roku).
Co posiada Codringher
środa, 3 grudnia 2025
Krótka historia singli zespołu Fields of the Nephilim
wtorek, 2 grudnia 2025
Gong - 2032 (2009)
Data zakupu: 25 listopada 2025 roku
Świetna próba powrotu klasycznego składu. Prawie wszyscy muzycy znani z trylogii Radio Gnome Invisible lat 70-tych pojawili się na tym albumie - brakuje tylko Pierre'a Moerlena na perkusji i klawiszowca Tima Blake'a, co akurat nie dziwi, patrząc na ich historię konfliktu z zespołem (szczególnie Blake'a). Już na poprzednim albumie, Zero to Infinity z 2000 roku mieliśmy dobry skład, ale dopiero tutaj powrócili Steve Hillage i Miquette Giraudy. Co prawda Didier Malherbe pojawia się na prawach gościa, Theo Travis gra główne partie saksofonu i fletu....
Nie zmieniło to jednak w jakiś bardzo znaczący sposób muzyki znanej z Zero to Infinity - jest mniej jazzowo, bardziej rockowo-elektronicznie. Album jest najdłuższym w karierze zespołu - trwa ponad 75 minut - moim zdaniem parę nagrań mogli sobie darować. Ale nie jest źle, większość kawałków jest naprawdę dobra, pojawiają się fajne melodie (Digital Girl, Wacky Baccy Banker, How to Stay Alive), nie brakuje dobrych solówek, głównie saksofonowych (np. w How to Stay Alive), album jest dynamiczny, spokojniejsze fragmenty to tylko przerywniki (Yoni Poem, Wave and the Particle, Robo-Warriors), zresztą te przerywniki uważam za najsłabsze. Słabo wypada też utwór rozpoczynający album, City of Self Fascination - jest jakiś taki bez wyrazu i nudny. Potem robi się lepiej. Całkiem przywoita płyta.
Wydanie za to piękne - super kolorystyka, świetne rysunki, doskonały design. Przyłożyli się. No i estetyczny digipak z fajną książeczką. Szkoda, że duże zdjęcia osób objęły tylko obie panie, Allena i Hillage'a. Reszta ma malutkie zdjęcia.
Ocena: 2/5
niedziela, 30 listopada 2025
Krótka historia albumów zespołu Gong
Po latach dochodzę do wniosku, że Daevid Allen był naprawdę ciekawą postacią. Nagrał bardzo dużo muzyki, w większości nawet interesującej. Z zespołem Gong wyszło jednak nie aż tak dużo płyt - w sumie uczestniczył w nagraniu tylko 11 (na dwunastej pojawia się tylko w jednym nagraniu). Uważam, że te płyty są kanoniczne - można spokojnie olać albumy, na których Allena nie ma (z wyjątkiem tych stworzonych w ostatnich latach), a te sygnowane nazwą Pierre Moerlen's Gong to już w ogóle inna bajka i inna muzyka. Dlatego też skupię się tylko na tych Allenowych i post-Allenowych:
piątek, 28 listopada 2025
Amplifier - Echo Street (2013) (digibook)
Data zakupu: 21 listopada 2025 roku
Kupiłem to (za jakieś grosze) tylko dlatego, że poprzednia wersja nie mieści się na półce z innymi płytami. A tutaj rozmiar jest akurat. Różnice między wersjami? Tutaj nie ma oczywiście drugiej płyty, ale poza tym wszystko jest tak samo - nawet zdjęcia w środku te same, dlatego nawet ich nie fotografowałem.
poniedziałek, 17 listopada 2025
Yello - Toy (2016) (wersja zwykła)
Data zakupu: 17 listopada 2025 roku
W stosunku do wersji deluxe, którą zakupiłem w dniu premiery jest parę różnic. Po pierwsze lista utworów jest trochę zmieniona - nie tylko brakuje 3. dodatkowych utworów (Electrified II, Lost in Motion, Toy Square), ale kolejność nagrań jest też inna: Pacific AM przewędrował z pozycji 12 na pozycję 6, dodatkowo Give You the World oraz Tool of Love są zamienione miejscami. Daje to inne odczucie, do którego się przyzwyczaiłem przez 9 lat. Ciekawa rzecz.
Oczywiście opakowanie jest również inne - mamy do czynienia ze zwykłym pudełkiem, książeczka została okrojona, choć nadal nie mamy tekstów wszystkich utworów. W sumie różnic w designie nie ma wiele, całość jest estetyczna i ładna. Muzyka nadal świetna. Aha - na rynku jest sporo wersji PL albumu z obrzydliwym paskiem naokoło okładki - oczywiście zakupiłem wersję EU, a nie PL. Nie znoszę tamtych wydań.
Ocena: 4/5
środa, 12 listopada 2025
The Young Gods - Only Heaven (30th Anniversary Edition) (2025)
Data zakupu: 5 listopada 2025 roku
Reedycja trochę rozczarowująca. Żadnych bonusów, nawet znanych z singli (a nie mówiąc już o takich rzadkich rzeczach jak Kissing the Sun (super phoenix remix) ze składaka Metallurgy, instrumentalnej wersji Lointaine czy drugiego miksu Kissing the Sun autorstwa Hot Spocksone & June, który ukazał się wyłącznie na promocyjnym singlu). Szkoda, ale dobrze, że jest Orange Mix, dostępny w 1995 tylko na limitowanej wersji płyty CD. Poza tym muzycznie nie ma żadnych różnic - oprócz oczywiście obowiązkowego remasteringu.
Wydanie za to bardzo ładne - napisy na przodzie i tyle digipaka są wypukłe i ładnie się błyszczą. Książeczka w zasadzie powiela tą z oryginału, oprócz listy płac, uaktualnionej o współczesne rzeczy (jak adres strony internetowej).
Ocena muzyki: 5/5
niedziela, 9 listopada 2025
Prince and the Revolution - Purple Rain Deluxe Edition (2017)
Data zakupu: 4 listopada 2025 roku
Podobno sam Prince nadzorował remastering i wydanie tego albumu (w 2015 roku, rok przed jego śmiercią). Może dlatego wybór nagrań dodatkowych jest dość okrojony - późniejsze reedycje 1999, Sign'O'The Times i Diamonds and Pearls w wersjach Super Deluxe zawierały po 2-3 dyski z rarytasami. Ale właśnie - późniejsze remastery także ukazały się w wersjach dwupłytowych, jednakże na drugich dyskach zawierały rzeczy już znane - głównie nagrania z singli. A tymczasem takie nagrania znalazły się jedynie w wersji Super Deluxe Purple Rain, a poniżej opisywana płyta ma rarytasy na drugiej płycie. I dobrze! Bo te wersje Super Deluxe są bardzo drogie...
Niestety, eldorado się skończyło - najnowszy remaster, czyli mający się lada moment ukazać album Around the World in a Day ukaże się wyłącznie w wersji Deluxe, dwupłytowej, zawierającej na drugiej płycie tylko nagrania z singli. I choć niektóre rzeczy są ciekawe i debiutują na płycie CD, to jest to rozczarowujące - wersji Super Deluxe z rarytasami nie będzie (przynajmniej na razie nikt o tym nic nie mówi). Szkoda, na pewno uzbierałoby się materiału na kolejne 3 płyty CD.
Natomiast wybór rzadkich nagrań z sesji Purple Rain jest naprawdę zacny. Przede wszystkim świetne są "długasy" - wszystkie ponad 10-minut: The Dance Electric, Computer Blue i We Can F**k. Ten pierwszy był przebojem w wykonaniu Andre Cymone - tutaj jest w pełnej wersji z wokalem Prince'a. Absolutny klasyk, szkoda, że Prince oddał go koledze. Computer Blue jest również w pełnej wersji w stosunku do albumowej, z drugą zwrotką, solówkami gitarowymi itp. popisami artysty, charakterystycznymi dla niego. Ostatni "długas" odnalazł swoje drugie życie na albumie Graffiti Bridge jako We Can Funk - tu w sumie jest dość podobny, trochę więcej tekstu, trochę więcej p-funku - ale nadal jest to świetny kawałek. Pozostałe kawałki są krótsze, ale wcale nie gorsze. Na pewno dobre są Love and Sex, Electric Intercourse, Possessed i Father's Song - to ostatnie to fortepianowe nagranie, którego melodia została później wpleciona w Computer Blue (ale zagrana na gitarze). Reszta wypada może słabiej (szczególnie Velvet Kitty Cat), ale i tak jest ciekawa.
Wydanie za to jest bardzo słabe - kartonik, w którym pierwsza płyta CD jest wciśnięta w przegródkę razem z książeczką! Coś niebywałego, jaki brak szacunku... Grafika taka sama jak w oryginale, fajnie, że książeczka zawiera komentarze muzyków The Revolution do każdego utworu z płyty podstawowej. Są też teksty (ale też tylko do podstawowej płyty) i opis nagrań.
Ocena dysku nr 2: 3/5




















































