Data zakupu: 12 lipca 2016 roku
To była jedna z pierwszym płyt metalowych jakie polubiłem, a na pewno pierwsza industrialna. W dodatku poznałem ją zaraz po debiucie, w 1992 roku. I totalnie odleciałem. Nie znałem wtedy jeszcze potęgi motorycznego riffu, bogactwa sampli w tle i zakręconych solówek gitarowych. Nie przeszkadzał mi nawet zniekształcony wrzask Jourgensena, ani metaliczno-fabryczny chaos w ostatnim utworze. Wręcz przeciwnie - duszna i mroczna atmosfera płyty bardzo mi odpowiadała. I tak jest nadal. Jest to najbardziej znana (choć raczej pod popularniejszym tytułem Psalm 69) płyta Ministry i zarazem najlepsza. Ani później, ani wcześniej nie osiągnęli tego poziomu. Nie brakuje tu szybkiego nawalania w gary (N.W.O., Jesus Built My Hotrod, TV II), ani skandowanego refrenu (Just One Fix), ani mrocznego doom-metalu (Scarecrow), ani klawiszowo-samplowego szaleństwa (Psalm 69, TV II). Końcówka płyty to już pełen industrial - Corrosion to mocno zniekształcone granie, a Grace to już wspomniany fabryczny hałas. Klasyka.
Z muzyką bardzo dobrze koresponduje okładka i wystrój wnętrza książeczki. Jest czarno, mroczno i klimatycznie. Tekstów brak - trochę szkoda. Dobrze, że chociaż dorzucili zdjęcie muzyków.
A na koniec bonus: na ostatnim zdjęciu jest pełna ewolucja mojego słuchania muzyki - płyta CD, oryginalna kaseta i piracka kaseta. Kaset co prawda już nie mam, ale okładki zostały w mojej kolekcji, dzięki temu, wykorzystując inne zabytkowe kasety mogłem przynajmniej wizualnie odwzorować to, co kiedyś posiadałem. Choć nie jest to do końca prawda - oryginalna kaseta nie była moja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz