niedziela, 30 listopada 2025

Krótka historia albumów zespołu Gong

Po latach dochodzę do wniosku, że Daevid Allen był naprawdę ciekawą postacią. Nagrał bardzo dużo muzyki, w większości nawet interesującej. Z zespołem Gong wyszło jednak nie aż tak dużo płyt - w sumie uczestniczył w nagraniu tylko 11 (na dwunastej pojawia się tylko w jednym nagraniu). Uważam, że te płyty są kanoniczne - można spokojnie olać albumy, na których Allena nie ma (z wyjątkiem tych stworzonych w ostatnich latach), a te sygnowane nazwą Pierre Moerlen's Gong to już w ogóle inna bajka i inna muzyka. Dlatego też skupię się tylko na tych Allenowych i post-Allenowych:

1970 - Magick Brother
Na okładce oprócz nazwy Gong mamy też nazwiska Daevid Allen i Gilli Smyth. I właściwie to jest to solowe dokonaniu tych dwojga. Muzyka jest bardziej folkowa, czasami rockowa, ale jeszcze nie Gongowa, choć pojawiają się przebłyski. Dodatkowo Allen gra tu też na basie - to jedyny album na którym pojawia się jako basista. Nie jest zła, ale szału też nie robi. Na pewno podoba mi się bardziej niż Banana Moon - solowy debiut Allena.

1971 - Camembert Electrique
To już Gong pełną gębą. Znakomity riff w You Don't Kill Me nie zestarzał się do dziś - i do dziś to jeden z chętniej granych utworów z "back catalogue" grupy. Ale poza tym mamy już typowo Allenowy humor (I've Bin Stone Before, O Mother) czy jazzrockowe odloty (Fohat Digs Holes in Space). Nie brakuje też ładnych melodii (Selene, And You Tried So Hard). Bardzo lubię ten album, chyba się tu pojawi za jakiś czas.

1972 - Continental Circus
Ścieżka dźwiękowa do filmu. Szczerze mówiąc - nie znam jej, nie mogłem jej nigdzie znaleźć, na CD chyba reedycja była tylko w Japonii. Biały kruk!

1973 - Flying Teapot
Kolejny świetny album Gongowy. Dwa pierwsze kawałki, zajmujące całą stronę A są znakomite - świetne, mantrowe wokale (szczególnie w utworze tytułowym), długie partie, również instrumentalne (Zero the Hero...), no i pojawia się tu po raz pierwszy Steve Hillage.

1973 - Angel's Egg
Środkowa część trylogii Radio Gnome Invisible. Prawdę mówiąc - chyba najmniej lubiany przeze mnie album. Nie potrafię wymienić tu ani jednego porywającego nagrania... Jakoś mi nie podchodzi... A ten barowy kawałek - bueee...

1974 - You
O tej płycie już pisałem. Najlepszy album Gongu.

1992 - Shapeshifter
Po płycie You Allen odszedł z zespołu i do końca lat 70-tych nagrywał różne rzeczy w różnych składach. Wydał 2 niezłe albumy solowe, kombinował z nowymi muzykami (pod szyldem Planet Gong), nawet nagrał niezły album z Billem Laswellem (New York Gong), ale potem wyjechał do Australii i przycichł na długie lata. Powrócił do Europy w 1989 roku i stworzył kolejny kolektyw pod nazwą Gongmaison (wydali album w tym samym roku). Spotkał się z ciepłym przyjęciem i z zaskoczeniem zauważył, że są chętni na muzykę samego Gongu. Zmienił więc nazwę, dokooptował kilku muzyków i nagrał nowy album pod starym szyldem. Niestety, mocno nieudany. Piosenki są nijakie, bezbarwne, jest ich cała masa, brakuje im tego czegoś co było wcześniej...

2000 - Zero to Infinity
Później Allen nagrywał głównie z innymi muzykami, ale raczej solowe rzeczy. Na szczęście w 2000 roku powrócił do starej nazwy i zarazem do formy. O tym albumie jeszcze napiszę.

2004 - Acid Motherhood
Ta płyta jest sygnowana nazwą Gong, co nie jest fortunne - jest to bardziej projekt Acid Mothers Gong, czyli nagrania Allena z muzykami Acid Mothers Temple, japońskiej psychodelicznej kapeli. Nagrania momentami niezłe, ale album jest kompletnie nie-Gongowy. Dodatkowo - jest to jedyny album Gongu nagrany bez saksofonu! No i ta okropna okładka...

2009 - 2032
O tym albumie jeszcze napiszę.

2014 - I See You
Ostatni album wydany za życia Allena. Znów kompletnie nowy skład (ale ponownie z Gilli Smyth) - ciekawostką jest, że na perkusji gra syn Allena, Orlando. Pozostali muzycy stworzą za to podwaliny pod post-Allenowy Gong (ale z innym perkusistą). Album jak najbardziej Gongowy, ale mi nie podchodzi. Jakiś taki nijaki...

2016 - Rejoice! I'm Dead
Album wydany już po śmierci Allena, choć z jego udziałem w jednym nagraniu. Album całkiem niezły, nie brakuje fajnych riffów, fajnych melodii, długaśnych sekcji instrumentalnych, kosmicznych dźwięków. Ustabilizował się też skład zespołu - wszystkie kolejne albumy nagrali już w takim samym składzie.

2019 - The Universe Also Collapses
O tej płycie już pisałem.

2023 - Unending Ascending
O tej również. Na 2026 zapowiedziano już nowy album, na razie bez tytułu, ale za to mamy już jedno nowe nagranie.

piątek, 28 listopada 2025

Amplifier - Echo Street (2013) (digibook)

Data zakupu: 21 listopada 2025 roku

Kupiłem to (za jakieś grosze) tylko dlatego, że poprzednia wersja nie mieści się na półce z innymi płytami. A tutaj rozmiar jest akurat. Różnice między wersjami? Tutaj nie ma oczywiście drugiej płyty, ale poza tym wszystko jest tak samo - nawet zdjęcia w środku te same, dlatego nawet ich nie fotografowałem.

 


poniedziałek, 17 listopada 2025

Yello - Toy (2016) (wersja zwykła)

Data zakupu: 17 listopada 2025 roku

W stosunku do wersji deluxe, którą zakupiłem w dniu premiery jest parę różnic. Po pierwsze lista utworów jest trochę zmieniona - nie tylko brakuje 3. dodatkowych utworów (Electrified II, Lost in Motion, Toy Square), ale kolejność nagrań jest też inna: Pacific AM przewędrował z pozycji 12 na pozycję 6, dodatkowo Give You the World oraz Tool of Love są zamienione miejscami. Daje to inne odczucie, do którego się przyzwyczaiłem przez 9 lat. Ciekawa rzecz. 

Oczywiście opakowanie jest również inne - mamy do czynienia ze zwykłym pudełkiem, książeczka została okrojona, choć nadal nie mamy tekstów wszystkich utworów. W sumie różnic w designie nie ma wiele, całość jest estetyczna i ładna. Muzyka nadal świetna. Aha - na rynku jest sporo wersji PL albumu z obrzydliwym paskiem naokoło okładki - oczywiście zakupiłem wersję EU, a nie PL. Nie znoszę tamtych wydań.

Ocena: 4/5

 

środa, 12 listopada 2025

The Young Gods - Only Heaven (30th Anniversary Edition) (2025)

Data zakupu: 5 listopada 2025 roku

Reedycja trochę rozczarowująca. Żadnych bonusów, nawet znanych z singli (a nie mówiąc już o takich rzadkich rzeczach jak Kissing the Sun (super phoenix remix) ze składaka Metallurgy, instrumentalnej wersji Lointaine czy drugiego miksu Kissing the Sun autorstwa Hot Spocksone & June, który ukazał się wyłącznie na promocyjnym singlu). Szkoda, ale dobrze, że jest Orange Mix, dostępny w 1995 tylko na limitowanej wersji płyty CD. Poza tym muzycznie nie ma żadnych różnic - oprócz oczywiście obowiązkowego remasteringu.

Wydanie za to bardzo ładne - napisy na przodzie i tyle digipaka są wypukłe i ładnie się błyszczą. Książeczka w zasadzie powiela tą z oryginału, oprócz listy płac, uaktualnionej o współczesne rzeczy (jak adres strony internetowej).

Ocena muzyki: 5/5

 



niedziela, 9 listopada 2025

Prince and the Revolution - Purple Rain Deluxe Edition (2017)

Data zakupu: 4 listopada 2025 roku

Podobno sam Prince nadzorował remastering i wydanie tego albumu (w 2015 roku, rok przed jego śmiercią). Może dlatego wybór nagrań dodatkowych jest dość okrojony - późniejsze reedycje 1999, Sign'O'The Times i Diamonds and Pearls w wersjach Super Deluxe zawierały po 2-3 dyski z rarytasami. Ale właśnie - późniejsze remastery także ukazały się w wersjach dwupłytowych, jednakże na drugich dyskach zawierały rzeczy już znane - głównie nagrania z singli. A tymczasem takie nagrania znalazły się jedynie w wersji Super Deluxe Purple Rain, a poniżej opisywana płyta ma rarytasy na drugiej płycie. I dobrze! Bo te wersje Super Deluxe są bardzo drogie... 

Niestety, eldorado się skończyło - najnowszy remaster, czyli mający się lada moment ukazać album Around the World in a Day ukaże się wyłącznie w wersji Deluxe, dwupłytowej, zawierającej na drugiej płycie tylko nagrania z singli. I choć niektóre rzeczy są ciekawe i debiutują na płycie CD, to jest to rozczarowujące - wersji Super Deluxe z rarytasami nie będzie (przynajmniej na razie nikt o tym nic nie mówi). Szkoda, na pewno uzbierałoby się materiału na kolejne 3 płyty CD.

Natomiast wybór rzadkich nagrań z sesji Purple Rain jest naprawdę zacny. Przede wszystkim świetne są "długasy" - wszystkie ponad 10-minut: The Dance Electric, Computer Blue i We Can F**k. Ten pierwszy był przebojem w wykonaniu Andre Cymone - tutaj jest w pełnej wersji z wokalem Prince'a. Absolutny klasyk, szkoda, że Prince oddał go koledze. Computer Blue jest również w pełnej wersji w stosunku do albumowej, z drugą zwrotką, solówkami gitarowymi itp. popisami artysty, charakterystycznymi dla niego. Ostatni "długas" odnalazł swoje drugie życie na albumie Graffiti Bridge jako We Can Funk - tu w sumie jest dość podobny, trochę więcej tekstu, trochę więcej p-funku - ale nadal jest to świetny kawałek. Pozostałe kawałki są krótsze, ale wcale nie gorsze. Na pewno dobre są Love and Sex, Electric Intercourse, Possessed i Father's Song - to ostatnie to fortepianowe nagranie, którego melodia została później wpleciona w Computer Blue (ale zagrana na gitarze). Reszta wypada może słabiej (szczególnie Velvet Kitty Cat), ale i tak jest ciekawa.

Wydanie za to jest bardzo słabe - kartonik, w którym pierwsza płyta CD jest wciśnięta w przegródkę razem z książeczką! Coś niebywałego, jaki brak szacunku... Grafika taka sama jak w oryginale, fajnie, że książeczka zawiera komentarze muzyków The Revolution do każdego utworu z płyty podstawowej. Są też teksty (ale też tylko do podstawowej płyty) i opis nagrań.

Ocena dysku nr 2: 3/5 













czwartek, 6 listopada 2025

Rollins Band - Tearing (1992)

Data zakupu: 29 października 2025 roku

Jedyny komercyjnie wydany singiel promujący album The End of Silence. Oprócz niezłych nagrań koncertowych - dwóch coverów - mocarnego Earache My Eye autorstwa duetu Cheech & Chong (ten sam kawałek scoverowali Soundgarden na świetnej płycie Louder Than Live, niestety nie wydanej komercyjnie) oraz mało interesującego (there'll be no) Next Time Richarda Berry'ego - mamy jeszcze jeden cover, ale za to jaki! Ponad 10-minutowa wersja Ghost Rider z repertuaru Suicide. W pełnej, mocnej, powolnej, riffowanej wersji (na ścieżce dźwiękowej do filmu The Crow ukazała się wersja okrojona do niecałych 6 minut). Świetna rzecz, przez długie lata dostępna tylko na tym singlu (potem się ukazała na reedycji albumu The End of Silence).

Okładka taka sobie, design też.

Ocena: 2/5 


wtorek, 4 listopada 2025

Beck - Tropicalia (1998)

Data zakupu: 29 października 2025 roku

W 1998 roku nakładem wytwórni Geffen ukazała się płyta Mutations, która pierwotnie miała być wydana przez małą, niezależną wytwórnię (podobnie jak m.in. One Foot in the Grave z 1994 roku). Niestety, Geffen złamał umowę i sam ją wypuścił, co wkurzyło Becka i nawet wytoczył im proces. Przez to album Mutations nie był promowany żadnymi teledyskami, a komercyjne single ukazały się różne w różnych częściach świata. W Europie był to singiel Tropicalia, w Japonii Nobody's Fault but My Own (nota bene zawierający świetne kawałki jako strony B) a w Australii Cold Brains (tam akurat nic ciekawego nie było). 

Tropicalia odstaje od nagrań z Mutations, gdzie przeważają kawałki folkowe i około-country'owe. Tym razem mamy fajną bossa novę - z dęciakami, chórkami i w ogóle wakacyjnym klimatem. Bardzo lubię ten kawałek, w przeciwieństwie do prawie całej reszty płyty (są tam może 4 fajne utwory). Jako dodatki mamy fajny cover Skipa Spence'a Halo of Gold oraz instrumentalne nagranie Black Balloon - oba w klimatach Odelay, więc całkiem niezłe. Fajna płytka.

Wydanie takie sobie, nie odstające za bardzo od tego co było na Odelay.

Ocena: 2/5 


niedziela, 2 listopada 2025

System 7 - Out (2014)

Data zakupu: 25 października 2025 roku

Zgodnie z nazwą na okładce - jest to zbiór remiksów z singli. I to naprawdę dobry zbiór. Co prawda zawiera głównie miksy z singli z XXI wieku (co nie dziwi, w końcu wcześniej ukazał się System Express), ale, jak już pisałem, niektóre z nich były naprawdę dobre. Przede wszystkim, co mnie cieszy najbardziej - znalazły się tutaj wszystkie utwory z singla Alpha Wave z 2000 roku! Dodatkowo miks Plastikmana został zamieszczony w unikalnej, dłuższej o 30 sekund wersji! Nie brakuje też znakomitego miksu Voyagera, dwóch miksów Planet 7 (w tym świetnego miksu Jamesa Holdena), dwóch miksów Space Bird (w tym minimalistyczny miks Dubfire) oraz dwóch miksów Positive Noise (tym razem już gorszych). Wiernych fanów zespołu na pewno ucieszyła też obecność trzech nagrań z rzadkiego, japońskiego singla Passion - mamy utwór Passion, miks Chihiro 61298 oraz Rovo w remiksie System 7. Dziwi mnie za to obecność miksów, które już znalazły się na System Express, czyli Interstate w miksie Doca Scotta, Sirenes w miksie Carla Craiga i Sunburst autorstwa System 7. Niepotrzebne powtórzenie. Zamiast tego trzeba było dać np. Rite of Spring w miksie Doca Scotta, High Plains Drifter w miksie Purple czy chociażby jakikolwiek miks Ring of Fire (choć ten ostatni ukazał się na składance Field of Dreams w 2020 roku). W ogóle dziwi brak obecności jakiegokolwiek miksu z okresu albumu Golden Section.

Muszę za to pochwalić wydawcę - przepiękne wydanie! Gustowny, podwójny digipak z fajnym designem i kolorystyką. Książeczka zawiera informacje o nagraniach i komentarz muzyków do każdego miksu. Cudo!

Ocena: 2/5