Data otrzymania: 24 grudnia 2016 roku
Od tej płyty zacząłem przygodę z Budgie. Co ciekawe, stało się to dość późno - pod koniec lat 90-tych. Właściwie nie do końca pamiętam, dlaczego nie sięgnąłem po ten zespół w czasach wypożyczalni płyt kompaktowych. Widocznie wkładka o tym zespole pojawiła się w Tylko Rocku zbyt późno, bo chyba dopiero po jej publikacji zaintrygował mnie ten zespół. Album Never... kupiłem dopiero na legalnej kasecie wydanej przez Metal Mind Productions, którzy w drugiej połowie lat 90-tych uzupełniali braki w dyskografiach klasycznych rockowych zespołów wydanych w Polsce. Oczywiście zacząłem od ich najbardziej znanej płyty, głównie ze względu na obecność utworów Breadfan i Parents - nie ma co ukrywać, to ich najbardziej znane nagrania. No i spokojnie mogę się zgodzić, że jest to zarazem ich najlepsza płyta. Co prawda nie jestem jakimś szczególnym fanem Breadfan - denerwuje mnie ta akustyczna wstawka w środku - ale jako całość album wypada bardzo dobrze. Baby Please Don't Go - klasyk bluesowy - zyskał tu świetną dynamikę i unikalne brzmienie. In the Grip... zachwyca świetnym riffem, Parents to przepiękna, dość klasyczna ballada, z genialną partią gitary... W ogóle Tony Bourge to był, moim zdaniem, znakomity gitarzysta, który potrafił proste rzeczy zagrać niesamowicie. Szkoda, że na płytach z końca lat 70-tych już im brakło pomysłów - a potem brakło też Bourge'a...
Okładkę zaprojektował Roger Dean, co od razu widać. Jedna z lepszych jego okładek, postawiłbym ją obok Relayera Yes - podobna estetyka. W środku reprodukcja wnętrza winyla. Co ciekawe i zarazem przykre - są tu jedyne przedrukowane teksty spośród wszystkich trzech płyt - i to nie do wszystkich utworów. Wielka szkoda.
Ocena muzyki: 4/5
Rozłożony kartonik
Środek kartonika
Płyta CD i oryginalna kaseta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz