czwartek, 20 października 2016

Kasety cz.1

Jak już kiedyś wspominałem wychowałem się głównie na kasetach pirackich, a potem oryginalnych. Do 2000 roku był to podstawowy nośnik muzyki dla mnie, głównie ze względu na cenę - był taki okres, że oryginalna kaseta była nawet 60% tańsza od CD. A już ceny kaset pirackich to w ogóle były niskie - ok. 10.000 zł starych złotych (czyli 1 zł obecnych). Oczywiście ceny innych rzeczy też były kompletnie inne (jak i zarobki). W każdym razie każdego było stać na piraty i wielu moich znajomych miało ich sporo. Osobiście dobiłem do chyba setki piratów i bodajże drugie tyle oryginałów (ale już dokładnie nie pamiętam). To było coś.

Oczywiście w XXI wieku przesiadłem się na płyty CD (i MP3), sukcesywnie pozbywając się kaset. Wiele z nich sprzedałem, aczkolwiek jednak większość została... skasowana i nagrałem na nich coś innego. Tak, tak, to był też częsty proceder. Jakiś album mi się nie podobał, albo znudził się, więc nagrywałem na nim coś pożyczonego. Ale zawsze zostawiałem sobie okładkę - no bo co, wyrzucić do śmieci? Szkoda trochę. Dlatego też w swojej kolekcji posiadam bardzo wiele okładek zarówno kaset pirackich (wyłącznie firmy TAKT), jak i oryginałów. W dodatku o moim zbieractwie dowiedzieli się znajomi, którzy także kasowali mniej interesujące ich albumy, i zaczęli mi podrzucać nie potrzebne im już okładki. Dlatego też w kolekcji posiadam bardzo wiele okładek kaset, których nawet nigdy nie słyszałem! No i fajnie, lubię sobie na nie czasami popatrzeć.

Ostatnio postanowiłem przywołać trochę wspomnień i powsadzałem niektóre okładki w pudełka z kasetami (nie moimi, moich się już dawno pozbyłem... może trochę niepotrzebnie). I chciałem je zaprezentować w takiej mini galerii. Ale pokazywanie samych kaset uznałem za mało interesujące. Tak więc obok każdej kasety pokażę jej odpowiednik w wersji CD. 

Na początek mała zajawka:


Rzadki przypadek, kiedy to posiadam zarówno okładkę kasety pirackiej, jak i oryginalnej. Raczej nie kupowałem oryginalnej kasety, aby zastąpić pirata - takie przypadki mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Oryginału Ministry nie miałem - to właśnie jeden z prezentów od znajomego.



To już jeden z tych rzadkich przypadków opisanych akapit wyżej. Inna sprawa, że na oryginalnej kasecie było po prostu więcej utworów - to częsta przypadłość piratów - okrajali oryginalny materiał aby zużyć mniej taśmy, ewentualnie rozbijali długie płyty CD na dwie kasety - większy zarobek.
Mam też wersję wizualną tego składaka, co ciekawe - także jest to pirat! O czym nie wiedziałem kupując go, a dowiedziałem się dopiero, kiedy próbowałem pozbyć się tej kasety lata później. Ot, taki koloryt początku lat 90-tych ubiegłego wieku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz