Na początku lat 90-tych, kiedy poznawałem twórczość DCD, Aion wydawała mi się jedną ze słabszych płyt. Dużo utworów, wiele bardzo krótkich (1-2 min), w dodatku adaptacje starych utworów z czasu średniowiecza... Wszystko to sprawiało, że nie przepadałem za tym albumem i nigdy go nie zakupiłem na CD. Jak widać, na starość trochę mi się odmieniło - obecne uważam, że to całkiem niezła płyta. Bardzo zróżnicowana i, co najważniejsze, kompletnie inna od poprzednich, choć zawierająca charakterystyczne elementy stylu zespołu. Bardzo mało tu Brendana - śpiewa swoje teksty w zaledwie dwóch kawałkach (Fortune Presents... i Black Sun), ale są to zarazem jedne z najlepszych utworów na płycie. Mamy poza tym sporo instrumentalnych, świetnych utworów jak Saltarello, Mephisto, The Garden of Zephirus czy Radharc. Lisa czaruje swoim głosem w The Arrival and the Reunion czy As the Bell Rings... Nie brakuje niestety także słabszych nagrań, szczególnie na drugiej stronie oryginalnego winyla (The End of Words, Wilderness i The Promised Womb). Ale ogólnie album wypada nie najgorzej.
Okładka fajna, choć mało oryginalna (fragment obrazu Hieronima Boscha), w dodatku powtórzona dwa razy. Poza tym - asceza wydawnicza. Brak tekstów.
Ocena muzyki: 3/5 | Link do Spotify
Okładka
Tył
Bok
Środek
Rozłożona wkładka
Wnętrze wkładki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz