Sabotage była pierwszą płytą klasyków heavy metalu jaką poznałem. Zakupiłem ją na pirackiej kasecie firmy Takt i przez długie tygodnie katowałem się tą muzyką bez opamiętania. Bardzo mi się podobała - i świetne riffy, i skomplikowane utwory i nośne refreny. A przejście między Hole in the Sky i Symptom of the Universe w postaci króciutkiego utworu Don't Start (too late) uważałem za mistrzostwo świata. W dodatku te świetne klawisze w Am I Going Insane (radio) i cichutki, nastrojowy basik na początku The Writ przerywany wrzaskiem Osborne'a... Wszystko to składało się na idealny album. Pewnym zgrzytem był jedynie utwór Supertzar, który dzięki obecności chóru i podniosłych klawiszy okazał się najsłabszym i najbardziej kiczowatym utworem na płycie. Tak było wtedy, ok. 20 lat temu...
A teraz? Nic się nie zmieniło! Nadal jest to mój ulubiony album Black Sabbath i ze wszystkim co napisałem powyżej nadal się w zupełności zgadzam. Kompozycje są świetne, pełne fajnych pomysłów i ciekawych zagrywek. A lśni w tym wszystkim diament w postaci Symptom of the Universe - klasyk w każdym calu.
Natomiast temat okładki może pomińmy milczeniem - to zdecydowanie najgorsza okładka ze wszystkich albumów Black Sabbath. W dodatku często ląduje wśród najgorszych okładek płytowych wszech czasów. W środku jest ciekawy artykuł o powstawaniu płyty, teksty, parę zdjęć i... nic więcej. Trochę szkoda, zdjęć mogłoby być więcej.
Ocena muzyki: 5/5 | Link do Spotify
Okładka - kiedyś myślałem, że gość w czerwonych gaciach to Osborne, a ten po prawej to Iommi. A tymczasem ten pierwszy to Ward, a ten drugi to Osborne. Iommi siedzi.
Tył
Bok
Środek
Rozłożona książeczka
Wnętrze książeczki 1
Wnętrze książeczki 2
Wnętrze książeczki 3
Wnętrze książeczki 4
Wnętrze książeczki 5
Też miałem ten album początkowy na kasecie Taktu - oczywiście z czarnym tłem pod zdjęciem - jakżeby inaczej przy okazji Black Sabbath. Zazwyczaj uznaje się ten album za ostatni doskonały krążek BS z lat 70. Rzeczywiście, Technical Ecstasy, wydane rok później, wskazywało na spadek formy, przede wszystkim kompozytorski. Ale pamiętajmy, że wtedy nowe płyty wydawało się co rok - trudno w takim tempie zachować świeżość. Black Sabbath udało się trwać w szczytowej formie przez 5 lat! Co do okładki, to szczegółowo przebieg zdarzenia (sesji fotograficznej) opisuje Iommi w swojej autobiografii.
OdpowiedzUsuń