Koncertowe oblicze The Mars Volta jest bardzo szalone. Wystarczy powiedzieć, że na ich jedynej koncertówce są właściwie tylko 3 utwory, przy czym jeden trwa ponad 41 minut... Nie brakuje tu ciekawych rozwiązań, zagrywek i melodii - część nawet pojawi się na kolejnym albumie zespołu, Frances the Mute (nagrania pochodzą z 2004 roku). Jednakże jest to dość trudna muzyka, Omar naprawdę daje momentami czadu korzystając z różnorakich efektów gitarowych i dźwiękowych. W dodatku w połowie Cicatriz muzyka gdzieś ucieka i robi się dosłownie ambientowo - są odgłosy ulicy, głosy zza kulis, rozmowy, dźwięki, przeszkadzajki... I tak przez 10 minut... Totalny odjazd - Omar chciał, aby człowiek poczuł się bliżej zespołu. Raczej się tak nie poczułem, ale lubię ten fragment. Niemniej jednak cały ten album to trochę jeden wielki eksperyment.
Szata graficzna dość tradycyjna i nie porywająca. Śmieszna sprawa - w kolażu zdjęciowym w środku wkładki na samym środku jest wytatuowana ręka - cały czas myślałem, że to ręka perkusisty, dopiero nie dawno zwróciłem uwagę, że to ręka Cedrica...
Ocena muzyki: 3/5
Okładka
Tył
Bok
Rozłożona wkładka
Wnętrze wkładki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz