poniedziałek, 23 grudnia 2013

SBB - Memento z banalnym tryptykiem (1981)

Data zakupu: 16 kwietnia 2012 roku

Tak naprawdę to dzięki SBB zacząłem się interesować polskim rockiem. Z zaciekawieniem sięgnąłem po płyty Breakoutu (bo na 70a grał na basie Skrzek), Niemena (bo SBB nagrało z nim parę płyt) i Exodusu (bo to polski rock progresywny, mocno zżynający z Yes). Poza tym fascynacja magazynem Lizard i, co za tym idzie, wytwórnią GAD Records (pierwotny wydawca magazynu), która to mocno promuje polską muzykę, co i rusz wydając ciekawe wydawnictwa z dawnych lat (jak muzyka z Sondy, albumy SBB i Krzysztofa Dudy, a także mnóstwo jazzu) sprawiła, że rodzime dokonania, zwłaszcza te stare, wydają mi się obecnie szalenie ciekawe. Do tej pory lata 70-te w polskim rocku wydawały mi się mocno opuszczone przez kapele rockowe - że oprócz Niemena, SBB i Budki Suflera nikt więcej nie tworzył. A tu jednak było tego trochę więcej...

Wracając jednak do albumu, ostatniego wydanego przez tamto, najlepsze i najsłynniejsze wcielenie SBB. Jest to zarazem jedyny album stworzony w składzie ze znakomitym multiinstrumentalistą Sławomirem Piwowarem, który gra tutaj głównie na gitarze (tworząc niekiedy duet z Apostolisem). Niektórzy uważają, że to najlepsza płyta zespołu - nie zgodzę się z tym. Owszem są tu fragmenty naprawdę doskonałe jak otwierający płytę Moja ziemio wyśniona, będący niejako rozwinięciem pomysłów zawartych w Walkin' Around the Stormy Bay, niektóre momenty w tytułowej suicie (genialna solówka gitarowa pod koniec utworu), czy wreszcie krótki, instrumentalny kawałek Strategia Pulsu - mocno jazz-rockowy. Zawodzi za to kompletnie Trójkąt radości - klawiszowo-gitarowa impresja, nudna i ciągnąca się o kilka minut za długo. Także tytułowa suita robi momentami wrażenie posklejanej z czasami nie przystających fragmentów - jak słynny fragment z klaskaniem. Oczywiście jest to nadal muzyka na bardzo wysokim poziomie, jeden z lepszych albumów SBB - mógłby jednak być po prostu lepszy. Jako bonus mamy tylko jeden utwór, nową wersję słynnego "hitu" SBB, zagraną z Piwowarem. Ciekawa, ale nie wnosząca zbyt wiele do tego, co już znamy.

Album ukazał się tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego, kiedy w kraju brakowało dosłownie wszystkiego. Stąd jego oprawa graficzna jest po prostu fatalna. Bardzo brzydkie, czarno-białe zdjęcie, okropna czcionka, fatalny design. Oczywiście w książeczce mamy, jak zwykle, słowo od Skrzeka i ciekawy tekst o kulisach powstawania płyta autorstwa szefa GAD Records, Michała Wilczyńskiego (chylę czoła przed jego pracowitością i wiedzą). Wydanie w zwykłym pudełku - digipaka nie spotkałem nigdy.

Ocena muzyki: 4/5

Okładka

Tył

Bok

Środek

Rozłożona książeczka

Wnętrze książeczki 1

Wnętrze książeczki 2

Wnętrze książeczki 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz