Ostatnia płyta jaką posiadam poznana w okresie "błędów i wypaczeń". Ostatnia, jak dotąd, płyta zespołu Fluke, wydana po 6 letniej przerwie. Jest to właściwie kontynuacja drogi opartej na Risotto, ale zarazem swego rodzaju powrót do korzeni - album można śmiało podzielić na część szybką i wolną (podobnie uczynili na drugiej płycie Six Wheels on My Wagon z 1993 roku). Na tej szybkiej mamy naprawdę dobre kawałki jak Snapshot, My Spine czy Switch/Twitch, a na wolnej dobre Electric Blue, Ykk czy gospelowe Blue Sky. W sumie dość równy album, aczkolwiek pozbawiony już prawie całkowicie jakiegoś zaskoczenia... Najbardziej zaskakująco wypadł utwór Pulse, którego na płycie zabrakło - ukazał się jedynie na singlu. Jednakże płyty słucha się dość przyjemnie, a kompozycje są nawet udane.
Moim zdaniem ten album ukazał się za późno. Moda na takie breakbeaty pomieszane z house'm już minęła, nadchodziła moda na inne granie... W dodatku zespołowi nie udało się wypromować żadnego fajnego hitu serwując na singlach rzeczy mało hitowe. Może gdyby wydali na singlu My Spine to byłoby lepiej? Tego już się nie dowiemy...
Wydanie skromne, aczkolwiek, podobnie jak w przypadku Meantime Helmetu, na dwóch stronach zawarto wszystko co ważne. Ale zamieszczanie na prawie każdej stronie zdjęcia tego samego pieska to już przesada.
Ocena muzyki: 3/5 | Link do Spotify
Single: Switch
Okładka
Tył
Bok
Środek
Rozłożona wkładka
Wnętrze wkładki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz