Zespół (albo właściwie projekt, gdyż za tą nazwą kryje się jedynie jeden człowiek, Toby Marks) Banco de Gaia miałem okazję poznać w okolicach 1996 roku, kiedy to w nieodżałowanym sklepie Kompakt przy ul. Jagiellońskiej w Krakowie usłyszałem jakieś kosmiczne, mocno elektroniczne dźwięki. Był to album Last Train to Lhasa - najczęściej właśnie wydany na dwóch kasetach w naszym kraju (o tym albumie jeszcze napiszę). Tak to zapoznałem się z jednym z najciekawszych i najfajniejszych wykonawców gatunku ambient house ze sporo domieszką etno.
Kompilacja 10 Years, zgodnie z nazwą, podsumowuje pierwsze dziesięć lata działalności zespołu. Zestaw bardzo mocno wyczerpujący temat - nie brakuje żadnego istotnego utworu, każdy album jest prezentowany przez co najmniej jeden kawałek a całość skompilowano i zmiksowano w bardzo sensowny i przyjemny sposób. Pierwsza płyta CD zawiera te bardziej dynamiczne utwory, częstokroć będące również singlami promującymi albumy - jak Kincajou, Heliopolis, I Love Baby Cheesy czy Last Train to Lhasa. Natomiast druga płyta to spokojniejsze oblicze kapeli, często zahaczające o ambient lub chillout (Celestine, 887 (structure), Desert Wind czy Touching the Void). Takie zestawienie jest świetne, zwłaszcza, że utwory przechodzą jeden w drugi, co daje doskonałe wrażenie obcowania niejako z pełnoprawnym albumem BdG. Bardzo lubię tę składankę i polecam każdemu, kto chce się zapoznać z twórczością zespołu.
Uparłem się na wydanie amerykańskie, w digipaku i takie posiadam. Niestety, bardzo skromne - brak wkładki, czy książeczki, wszystkie informacje są wydrukowane na samym digipaku. Skromne te bardzo.
Ocena muzyki: 4/5
Okładka
Tył
Bok
Rozłożony digipak z informacjami o utworach
Środek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz