Data ponownego zakupu: 25 września 2012 roku
Dead Can Dance zacząłem słuchać gdzieś mniej więcej w okolicach 1992 roku, oczywiście najpierw z pirackiej kasety. Pierwszym albumem jaki poznałem był The Serpent's Egg, a potem dopiero usłyszałem ten. No i pokochałem tą muzykę od razu. Cudowna, epicka, mroczna, absolutnie niespotykana i oryginalna. I ten niesamowity głos Lisy Gerrard. Bardzo lubię ten album, uważam, że to jedno z ich szczytowych dokonań.
Wydanie jest bardzo skromne. Żadnej książeczki, jedynie karteczka z okładką i opisem płyty z drugiej strony. Szkoda, że nie ma chociaż tekstów utworów. Trudno. Posiadam wydanie Sonic (wcześniej też takie miałem) - jest identyczne jak oryginał z 4AD. Jedyną różnicą jest to, że w pierwszym wydaniu Sonica nie było kodu kreskowego - w 1994 roku nikt z tego nie korzystał w Polsce...
Okładka
Tył
Bok
Środek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz