środa, 17 kwietnia 2013

Voo Voo - Sno-powiązałka (1988)

Data pierwszego zakupu: 9 listopada 1994 roku
Data ponownego zakupu: listopad 2008 roku

Nie jestem wielkim fanem polskiej muzyki i nigdy nie byłem. Nie odpowiada mi taka muzyka - choć, oczywiście, są od tego wyjątki. Pierwszym polskim zespołem, który mnie zainteresował na poważnie było Voo Voo. Spodobała mi się nietypowa muzyka (dotyczy twórczości z lat 80-tych), intrygujące teksty i sporo ciekawych efektów dźwiękowych. Przygodę z Voo Voo zacząłem nietypowo - od płyty Koncert w Łodzi. I jakoś tak się wciągnąłem w ten świat...

Sno-powiązałka to niejako koncept album. Jest o snach, co zresztą sugerują tytuły (Senator, Ursenów, Zasnuty), a muzycznie to rzecz wielka. Zaczyna się od transowości (prawie 9-minutowy Zasnuty), potem jest też świetny fragment akustyczny (Snardz) i kolejny trans (Mantra). Nad całością górują gitara i wokal Wojciecha Waglewskiego - a jest on naprawdę świetnym gitarzystą. Całość psuje czasami jedynie saksofon Mateusza Pospieszalskiego (zwłaszcza w jarmarcznym Ja żyję), nie lubię jego sposobu gry. Na szczęście tutaj jest go jeszcze niewiele...

Wydanie zremasterowane z XXI wieku. Pierwsza wersja jaką miałem, w wydaniu Digitonu miała jeszcze reprodukcję różowego bohomazu w środku. O dziwo, remaster nie ma w środku nic... Puste strony. W dodatku ma przezroczysty tray, pod którym również nic nie ma. Trochę biedne wydanie...

Ocena muzyki: 5/5 | Link do Spotify

Okładka

Tył - oryginalny tył był inny

Bok

Środek

Rozłożona wkładka

Wnętrze wkładki - cudowne, białe strony

1 komentarz:

  1. Mam Digiton, kosztował więcej niż reedycja, ale wiem, widzę i słyszę, że było warto.

    OdpowiedzUsuń