W dawnych czasach, kiedy Internet jeszcze raczkował, poznanie danej płyty dokonywało się poprzez zakup egzemplarza CD. Przed zakupem człowiek nie miał pojęcia jak ona brzmi, co na niej jest i czy w ogóle warto ją kupować. Wielka niewiadoma. Miało to swój urok. Tak było właśnie z tym albumem zespołu Underworld. Kupiłem go w dniu premiery znając wcześniej jedynie singiel promujący album, Push Upstairs. Singiel był bardzo obiecujący, ciekawy, mocno nie-Underworldowy, choć zarazem mający wszystkie charakterystyczne elementy stylu zespołu. No i ten ciekawy teledysk...
Kupienie kota w worku nie dało jednak pożądanych rezultatów. Album jest bardzo nierówny, posiada momenty świetne (jak Cups, Bruce Lee, Something Like a Mama) jak i fatalne (singlowe King of Snake, Push Downstairs), w dodatku rozczarowywał doborem utworów (na końcu jest skrócona wersja singla Moaner, starszego o dwa lata od samej płyty). Nie robi on dobrego wrażenia jako całość. W dodatku wszystkie single zawierały prawie same remiksy dokonane przez innych wykonawców - jedynie 2 własne kawałki zespołu się na nich pojawiły. Za to był to duży sukces komercyjny - wysoka pozycja na liście przebojów, single często grane w radiu...
Wydanie zwykłe, design - moim zdaniem bardzo słaby, takie rzeczy to mógłby robić każdy dowolny grafik. Słabizna. W dodatku mało treści, ale to już standard w przypadku Underworld.
Ocena muzyki: 3/5 | Link do Spotify
Single: Push Upstairs, Jumbo, King of Snake, Bruce Lee
Okładka
Tył
Bok
Środek
Rozłożona wkładka - dużo kółek...
Wnętrze wkładki - jeszcze więcej kółek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz