Data ponownego zakupu: 14 czerwca 2013 roku
Kolejna płyta której się kiedyś pozbyłem i teraz nieoczekiwanie trafiłem na aukcję w świetnej cenie. Z tą płytą miałem na początku pewne przygody. Poznałem ją w okolicach 1992 roku na pirackiej kasecie Taktu. Pierwszy egzemplarz okazał się wadliwy - dźwięk płynął i falował, kompletnie nie dało się tego słuchać. Na szczęście w sklepie bez problemu wymienili mi ją nową. I dopiero wtedy mogłem się rozkoszować najlepszą płytą Floydów jaka powstała - w moim prywatnym rankingu 40 najlepszych płyt progrockowych umieściłem ją na drugim miejscu (po Red Crimsonów).
To jeden z tych albumów, które nigdy się nie zestarzeją. Cudowne brzmienia syntezatorów, piękna gra Gilmoura na gitarze, doskonałe solo saksofonu Dicka Parry'ego... Wszystko to jest na tym albumie. A poza tym fenomenalny klimat - nic dziwnego, że to absolutnie kultowy album dla twórców ambientu - przestrzeni jest tutaj mnóstwo. A najsłabszym fragmentem płyty dla mnie jest utwór tytułowy - i to tylko dlatego, że w wersji nieautoryzowanego remiksu z 1994 roku jest on dużo lepszy!! Z dodanym stricte ambientowym tłem i dodatkowymi partiami syntezatora - to jest absolutny majstersztyk!! Szkoda, że Floydzi nie nagrali tej wersji...
Poprzednio miałem bardzo brzydkie wydanie amerykańskie, chyba z 1989 roku. Okładka była podobna, ale tło było obleśnie beżowe. Obecnie mam remastera z 1994 roku (z tej samej serii co posiadane przeze mnie wydanie The Dark Side of Moon) i jest to najładniejsze wydanie jakie widziałem - w normalnym pudełku, z estetyczną książeczką. Po prostu cudo. W dodatku dałem za nie jedynie 21 zł - lepiej być nie mogło.
Ocena muzyki: 5/5 | Link do Spotify
Okładka
Tył
Bok
Rozłożona książeczka
Wnętrze książeczki 1
Wnętrze książeczki 2
Wnętrze książeczki 3
Wnętrze książeczki 4
Wnętrze książeczki 5
Wnętrze książeczki 6
Wnętrze książeczki 7
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz